Nie ujawniam się.
Nie lubię tego.
Myślę, że niewielu to lubi, poza tymi może,
którzy lubią się zbyt mocno,
by pozostać w ukryciu.
Nie ujawniam się.
Nie lubię tego.
Myślę, że niewielu to lubi, poza tymi może,
którzy lubią się zbyt mocno,
by pozostać w ukryciu.
Przerwa w dostawie rzeczywistości. Cóż, akurat tak wypadło. Dużo wyjazdów, jakieś dziwne przedwiosenne osłabienie. Kilka dawno odłożonych "projektów" (lub może nawet pseudo-projektów - a wtedy bez "..."). Bo projekt, proszę Państwa, to coś, co jest... zaprojektowane! Kto by pomyślał...
Wtedy umarłem,
tego dnia i nie było dokądś
i donikąd
było tylko nigdzie i nigdy
i smak gorzki ostateczności, która z natarczywością
pijanej kochanki
powtarza tylko
"to ja! nie poznajesz? już mnie nie kochasz? ty już nie mój?"
i śmieje się przekornie, bo wie, że ja jej
na zawsze
Umarłem
tego dnia, tyle a tyle lat temu i o godzinie tej a tej
i nie narodziłem się ponownie zgodnie z nauką
a wbrew nadziei paranaukowej
Nie wróciłem do żywych
nie wróciłem do martwych
Drzewo upadło. Ja wstałem. Upadłem.
Drzewo wstało
Szumię, szumi, w moich włosach ptasi śpiew.
Upadło drzewo, wstałem.
Upadłem,
drzewo wstało
w jego koronie śpiew.
Upadłem, upadło,
cisza.
Ptaki uciekły do cieplejszych krain.
Stoję nad powalonym drzewem. Jedyny moment, gdy ja-człowiek góruję nad nim. Przyglądam mu się uważnie. Wyryte na pniu przez korniki i inne stworzenia rowki układają się w dziwaczne wzory. Tatuaże. Każdy niepowtarzalny.
Trzy łabędzie na tafli wody. Deszcz, wiatr. Przenikający chłód. A ponad wszystko przebija się ogrom wiatraków i wydawany przez nie dźwięk. Zdominowały krajobraz, zagarnęły go dla siebie. Z wyjątkiem tej małej kałuży zagubionej pośród pól. Choć i ona w pewien sposób ulega ich władzy.
Tak, w lesie trzeba bardzo uważać na to, co się odsłania.
"Nie przejdziesz!". Nie przeszedłem. Rozkraczył się nad kanałem i nie puścił. Musiałem wycofać się i obrać inny kierunek, czasem oglądając się przez ramię i sprawdzając, czy nie żywi wobec mnie jakichś wrogich zamiarów.
Czy mówiłem już kiedyś, że bardzo lubię brzozy? Najbardziej zimą. Wiosną, latem i jesienią też. To jeden z tych gatunków drzew, na które gdy się patrzy, to jakoś tak lekko i radośnie się robi. Wszystko wydaje się jasne i zwiewne. Nawet myśli. Jeśli chcesz pozbyć się myśli, które ciągną w dół i sprawiają, że zamiast biegać – powłóczysz nogami, zamiast śmiać się – rozmyślasz z nostalgią o tym, co było wczoraj lub, co gorsze, jeszcze dawniej albo z lękiem o tym, co będzie jutro lub, co gorsze, jeszcze później – popatrz na brzozę.
Pewnie ci to nie pomoże, ale spróbować zawsze można.
Normalne zdjęcie. Zwyczajnie nic niezwykłego. Las, śnieg, słoneczny dzień. Dlaczego takie zdjęcie? Nie ma tu ani wiekowych drzew, ani hipnotyzującego światła.
To nie tak, że od razu wiedziałem, co jest grane.
Nie. Na początku było słowo — sobie dane,
że w takim świetle zdjęcie zrobię -
tak powiedziałem sobie.