29 lutego 2024

Sploty



Czy taki miałem plan? Nie do końca. Wołał mnie ten kadr, ale szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, dlaczego. Nie podobało mi się to, że taki "nieczysty", ale jednocześnie, kiedy szukałem lepszego punktu, żeby uchwycić ruiny - kadr wydawał się zbyt pusty, nijaki. Budynek. I co z tego?

Zgrałem zdjęcia na dysk. Co kilka dni otwierałem folder i przyglądałem się. Kadrowałem, wyciągałem cienie, gasiłem światła. Powoli zaczęło do mnie docierać, że wołało mnie coś więcej niż sypiący się budynek czy stare drzewo, umierające drzewo.

Sploty. To mnie uwiodło! Budynek opleciony gałęziami drzewa, drzewo oplecione bluszczem. Spętała mnie wieloznaczność tego obrazu. Zastanawiam się jak to jest, że nie byłem świadom tego, dopóki kilka razy nie przyjrzałem się zdjęciu. Oczywiście, można się zastanawiać, czy nie dorobiłem sobie tej idei po czasie. Ma to jakieś znaczenie?

Wiem tylko tyle, że "trafiło"mnie to nagle. Coś w rodzaju olśnienia. Jakbym otworzył oczy i zobaczył. Inaczej nie potrafię określić tego odczucia. Problem polega na tym, że nie wiem jaką nadać interpretację. A może inaczej: jaką wybrać, bo mam ich kilka pod ręką. 

Stary budynek w ruinie, zamurowane okna. Na pierwszym planie drzewo z powykręcanymi konarami, które zdają się obejmować budynek i sięgać w stronę obiektywu. Jednak samo drzewo podobnie jak budynek w tle, umiera oplecione bezlitosnym bluszczem, który odbiera mu pokarm, światło, wgryza się w korę. Patrzę na tę scenę bezpiecznie schowany za murkiem. Tylko obserwuję? Czy biorę udział w tej scenie?

To nie gałęzie drzewa, nie bluszcz, nie ziejące pustką okna. Te sploty, które mnie zatrzymały to zapewne zupełnie inna historia. 

I jak każda historia - nierozerwalnie związana jest z czasem...




Brak komentarzy: