28 września 2007

Kres bez końca

Czym jest kres? Człowiek tak bardzo unika definitywnego rozstrzygnięcia tego problemu, że właściwie trudno zdefiniować to pojęcie. Tyle kresów, końców, granic mamy wokół siebie, a najbardziej się chyba szczycimy możliwością i, ewentualnie, umiejętnością ich przekraczania. Czasem podpieramy się własnym doświadczeniem, czasem doświadczeniem innych. Niekiedy odwracamy znaczenie pojęcia "koniec" o 180 stopni uznając kres za początek (!) czegoś prawdziwego i nieskończonego, a przez to doskonałego. Oznacza to, ni mniej nie więcej, że sam kres jest niedoskonały. Skoro tak, to jego niedoskonałością może być tylko płynność, a co za tym idzie niekończące się coś.

Bezkres. Bezkres nie należący ani do czasu ani do przestrzeni. Bezkres ogarniający wszystko i zarazem nic, bo gdyby ogarniał tylko Wszystko, musiałby mieć swój koniec u granic wszystkiego. A czy Wszystko ma swoje granice? Wszechświat, ponoć ma granice, dlatego też może się rozszerzać od czasu Wielkiego Wybuchu. Jednak do kiedy może się rozszerzać? Do jakiegoś miejsca? Gdzie jest jakaś bariera? Wszechświat rozszerza się w Niczym. Może Wszystko i Nic są wzajemnie swoimi granicami? Przecież nie jest nigdzie powiedziane, ze jeśli Wszystko się rozszerza, to Nic się kurczy! Może ono też się rozszerza?

Koniec życia. Człowiekowi niełatwo pogodzić się z tym faktem, więc z utęsknieniem rzuca ukradkowe spojrzenia ku Bramom Wieczności. Bo przecież życie trwa nadal. Śmierć nie jest czymś ostatecznym. Narodzimy się znowu, jako ktoś/coś innego, zasiądziemy z przodkami przy ogniskach, których blask dostrzegamy nocą na niebie. Życie nie ma kresu.

Wszystko i Nic nie ma kresu...

26 września 2007

Wspomnienie z Bieszczadu cd


Byliśmy na końcu świata. I troszkę dalej. Wyprawa iście heroiczna, która samego Jazona i jego Argo doprowadziłaby zapewne do stanu szalonej rozpaczy. A my swoim czółnem przebiliśmy się, choć lekko nie było. Za to było ciemno, wolno i straszno. Drugiego dnia było widno, nie tak straszno, ale wciąż wolno...

Powoli
Wolno
Wolność

Bezkres

04 września 2007

Z Bieszczadu...


Często słyszę jak ludzie na pytanie "z czym kojarzą ci się góry?" odpowiadają "z wolnością". Ja odpowiedziałbym inaczej. Góry kojarzą mi się ze zniewoleniem. Będąc w górach zdaję sobie sprawę z tego jak zniewolony jestem. Jak bardzo pochłonięty życiem "na już!" (w skrajnej, choć nie tak rzadkiej wersji - "na wczoraj!"). Góry uświadamiają mi jak pędzi życie, jak trzeba się przestawić i przeprogramować, żeby choć na moment poczuć powiew wolności na twarzy. Na co dzień nie doświadczamy tego tak często. Z czasem nawet o tym nie myślimy. A później idziemy w góry... I ledwie poczujemy na ustach ten smak - musimy znów do miasta. Ale, cholera, wraca się w te góry, właśnie dla tej chwili. Ta chwila to nadzieja. Ta nadzieja to magnes. Ten magnes to świadomość. A ona? Wolność?!

Może odpowiedziałbym tak - góry kojarzą mi się ze zniewoleniem, ponieważ są wolnością.