31 sierpnia 2007

30 sierpnia 2007

Bura sąsiadka



Oto moja sąsiadka. Lubi wygrzewać się pod domem, na podjeździe, w trawie, w słońcu... A gdy tylko swoim kocim zmysłem dostrzeże choć na milimetr uchylone drzwi - wbiega na klatkę. I do mieszkania. I gubi się w pomieszczeniach, które nie są w stanie jednak pomieścić jej energii. Dlatego, z rozdzierającym skrzypieniem sumienia, wyganiam ją za drzwi. Czasem dostanie jej się - kawałek jakiejś wędliny. Nigdy nie obsikała mi ściany, jak jej kochanek Bazyl.

29 sierpnia 2007

WORLD PRESS PHOTO 2007


rozdarte lękiem
powieki

nabrzmiałe białka
wpadają do filiżanki z kawą

ręka nie drży
schowana za przesłoną
i zbyt odległa w czasie

zamrożony ruch warg
można kontemplować
przez wieki wieków
lament!

24 sierpnia 2007

SATYSFIKCJA


To taka satysfakcja - nie do końca "na niby", ale może nieco na wyrost. Z wyprzedzeniem, tzn. zakładamy, że coś się powiedzie, coś uda. Ale pewności nie ma...

19 sierpnia 2007

Kolegom, którzy odejdą…


Nie my czas, lecz to czas nas traci!
A my w tej łodzi, przyjacielu,
ze zbutwiałym do bólu sterem,
do brzegu nie dobijamy,
nie zmierzamy do celu.

Wiosła dawno straciliśmy w sztormie,
zaś żagla uschnięty liść
rozpadł się nam pod wiatru muśnięciem,
a że dziób wpół rozpłatany -
wodę bierzemy nie od dziś...

Ten brzeg ostatni, ten daleki,
a mimo to, najbliżej leżący.
Cóż, każdego z nas czeka niezmiennie
wszystkim falom wbrew -
tym wierzącym i niewierzącym.

Ale burty jeszcze nie oddały się
morza zachłannemu gardłu,
więc dopóki wciąż w nas dech
niech każdy swojej deski trzyma!
Jeszcze podryfujemy pomału...

Wspomnienie z Bieszczadów cz. 2



Wypał węgla drzewnego w retortach (to cuś na zdjęciu). Od kiedy pamiętam, chciałem zrobić zdjęcie smolarzom przy pracy i w trakcie odpoczynku. Kiedyś, tu w Bieszczadach i niemal w tym samym miejscu, miałem okazję i jej nie wykorzystałem. Tym razem chciałem wykorzystać nadarzającą się sposobność, ale się chyba przestraszyli. Może myśleli, że chcę wykorzystać ich, więc poszczuli mnie psem.

Kilka fotek udało się zrobić, chociaż te ze smolarzami wyrzuciłem . Tak dla spokoju sumienia. Goście harują w niesamowitym upale. Nie dość, że słońce grzało niemiłosiernie, to jeszcze te piece. A ja tu sobie przychodzę fotki popstrykać...

08 sierpnia 2007

Wspomnienie z Bieszczadów cz. 1


Ten orzeł wyskoczył niemal spod kół samochodu...No dobra (żeby mnie Michał, Ewelina i Gosia nie objechali), siedział jakieś 10-15 metrów od drogi, w zbożu. Właśnie strzelałem widoczek z okna samochodu. Zanim wycelowałem w niego przebył już spory kawałek drogi. Szkoda, wspaniale byłoby zrobić mu zdjęcie, gdy był tak blisko... Jak mawiał pewien niewysoki rycerz "nic to!" - następnym razem będę gotów!

07 sierpnia 2007

01 sierpnia 2007

Nicoś

Ostatnio zastanawiałem się czy można stwierdzić nieistnienie czegoś? Czy coś może nie istnieć?
Wydaje mi się, że coś musi istnieć przez samo to, iż jest coś.

Jest też nic. Ponieważ nic istnieje tak jak coś. Nieokreślone, nie będące poza niczym, nic istnieje. Przez sam fakt stwierdzenia "nic" uznajemy, że "nic" jest.

Mówiąc: "nic nie ma" nie mówimy przecież: "nic nie istnieje"! Mówimy przez to jedynie: "nic nie posiada". Posiadanie nie jest własnością "niczego". Jak sądzę, posiadanie nie jest również własnością czegoś. Posiadanie jest akcydentalne. Nieistotne, ponieważ nie należy do istoty "czegoś" bądź "niczego". Posiadać można, ale nie trzeba.

Trzeba żyć, a żyć to być. Bycie jest istotne. Życie/bycie nie jest posiadaniem życia. Ani nie posiadaniem śmierci. Życie jest po prostu życiem. Zaś śmierć jest nie-życiem.

Śmierć nie jest jednak brakiem życia. Brak życia oznaczałby, iż śmierci własnością jest życie, którego śmierci jest brak (?!). Życie jest tylko własnością życia. Śmierć jest własnością śmierci.

Jedynie w szerszym kontekście natury (metakontekście) życie i śmierć, to swoje wzajemne koniecznie własności (metażycie, metaśmierć).

I do tego może kiedyś powrócę. No chyba, że się nawrócę i myśleć zacznę poważnie (odważnie)...