26 listopada 2008

Wybór


Kilka dni temu stojąc na przystanku podejmowałem decyzję. Dotyczyła ona tego, czy poczekać 5 minut na autobus, którym podjadę prawie pod dom, czy wsiadać do autobusu przyjeżdżającego wcześniej, ale musiałbym się przesiadać i marnować jeden bilet. Było zimno, więc zdecydowałem się wsiąść do tego, który przyjeżdża wcześniej.

Wsiadłem. Pojechałem. Trzy przystanki dalej wysiadłem, ponieważ autobus zaczął się palić. Spod karoserii wydobywały się kłęby dymu, w związku z czym nie było szans (o dziwo!) na dalszą jazdę.

Na przystanku poczekałem na autobus, którym podjechałem prawie pod dom. Bilet i tak diabli wzięli!

Odnoszę wrażenie, wciąż i wciąż utwierdzając się w tym przekonaniu, że niezależnie od tego czy wierzymy w wolność wyboru czy nie, i tak wszystkim rządzi przypadek. Pewnie nawet mój wybór, w gruncie rzeczy był kolejnym przypadkiem. I tak od przypadku do przypadku zachłystujemy się pozorami wolności.

Czymś przecież cieszyć się trzeba.

22 listopada 2008

You don't love me


Runnin’ wild out on the road
Just like a leaf on the wind
How in the world could you ever know
We'd ever meet again?

-Seven Turns-


Kompletnie rozbici

Już nie ma zabawy
na śniegu widzianym pierwszy raz w życiu

Już zdjęć nie ma -
niecierpliwych, lecz roześmianych,
gdy Duane schował pod swoimi wielgachnymi dłońmi
przesyłkę poleconą

Już tylko cygański koc
i sen w cieniu motocykla,
i drogi, które w inne strony prowadzą

You don't love me,
myślą o sobie nawzajem

14 listopada 2008

Gość w dom...


Gość

Niedawno na moim parapecie zagościł Jeleń. Mam nadzieję, że poczuje się komfortowo i nie zmarnieje.

Swoją drogą ciekawe, czy powinienem przyjąć, że moje ostatnie lektury i rozmyślania na tematy dotyczące go bezpośrednio, były łowami? I czy to ja na niego polowałem, czy on na mnie?

Czy kiedykolwiek jadłeś pejotla? - to pytanie z XVIII instrukcji w języku coahuilteco dla spowiedników z Teksasu. Choć zapewne niewypowiedziane intencje były zgoła odmienne: Czy zostałeś zjedzony przez pejotla? Myślę, że to mieli na myśli biali księża i zakonnicy. I do dnia dzisiejszego nic się nie zmieniło w mentalności człowieka zachodu. Jednak, biorąc pod uwagę podejście jakie prezentuje konsumpcyjna cywilizacja (zeżreć, a później martwić się efektami), nie dziwi negatywna opinia, bo i efekty nie mogą być pozytywne.

Trip, zabawa, przygoda, chęć zaimponowania, głupota, nuda - negatywne przykłady można mnożyć. I dobrze, ku przestrodze trzeba podawać przykłady popadnięcia w obłęd, psychoz wszelkiej maści i tragedii, jaką niesie ze sobą brak świadomości i odpowiedzialności.

... Bóg w dom - to budzi szacunek, lęk i nadzieję. Przywitaj go i nie bądź nachalny. Niech się rozgości i poczuje jak u siebie.

Czyli gdzie?

Drzwi pozostają zamknięte.


09 listopada 2008

Z retoryki w erotyki


Z ponad otwartej czerwonej książki
starszy jegomość, może profesor
czyta uważnie włosy kobiety
stojącej przed nim

Z ponad otwartej czerwonej książki
starszy jegomość, może profesor
studiuje uważnie włosy kobiety
stojącej przed nim

Z ponad otwartej książki
czerwony jegomość, może profesor
studiuje uważnie włosy kobiety
stojącej przed nim

Z ponad otwartej książki
starszy jegomość, może profesor
zgłębia tajniki czerwonej kobiety
stojącej przed nim

Z ponad czerwonej książki
otwarty jegomość, może profesor
zgłębia tajniki włosów kobiety
stojącej przed nim

Z ponad czerwonej książki
starszy jegomość, może profesor
studiuje uważnie otwartą kobietę
stojącą przed nim

W czerwonej książce
starszy jegomość, chyba profesor
zgłębia uważnie otwartą kobietę
stojącą przed nim

08 listopada 2008

Plama


Autor zdjęcia: Krzycho Torój

Pewnie w zamierzeniu miało być nieco inaczej. Cieszę się, że wyszło akurat takie, bo COŚ w nim/na nim jest. W obliczu obrazów, których głównym (i często jedynym) elementem jest kropka, a może tło ją otaczające, a właściwie otaczające nic, które jest tą właśnie kropką , musiałem zawsze kapitulować. NIE ROZUMIEM!!!

To się nie zmieniło. Nie rozumiem, ale to nierozumienie mnie fascynuje! Chciałbym zapytać autora: Aaae o so si choziii?! (czemu czuję się pijany? Niby wiem na co patrzę, ale nie potrafię wyartykułować). Iluż światłymi ideami można nasycić tę kropkę (lub tło)! No właśnie iluż? Nie za duże pole?

W każdej tajemnicy musi być COŚ, haczyk który zdradliwie wnika w naszą źrenicę, i który, im bardziej się szarpiemy z myślami, tym mocniej nas trzyma.

Problem w tym, że te kropki, tła, punkty nigdy mnie nie pochwyciły, żeby nie powiedzieć zachwyciły. Może pozachwyciły? Co za pole manewru! POzachwyciły, poZAchwyciły, POZAchwyciły! Chciałoby się krzyknąć za Archimedesem: WOW!

No właśnie. Zdjęcie Krzycha daje plamę! Ale, bynajmniej, nie plamę na honorze. Daje plamę-jamę, w którą wpadam i którą mam ochotę przejrzeć na wylot! Gołąb?! Nie... Może DUCH? W duchy nie wierzę! Dziura w dachu? Staw? Jest do góry nogami? Patrzę od góry czy od spodu?

Czy TO zdjęcie na pewno powstało przypadkiem?

05 listopada 2008

Sterylność antycienia


Dobrze kojarzy mi się żart "syna" Premiera o gabinecie cieniasów. Bardziej nawet niż jego pierwowzór. Bo bez cienia, to jak bez ręki. Pół świata nie do wglądu, zaś drugie pół sterylne (czyt. nienaturalne, nudne, płaskie, bezwymiarowe). Mój cień - nieodłączny przyjaciel, stróż mojej drogi. Cień odkrywa prawdę o świecie, której w pełnym blasku światła nie bylibyśmy w stanie znieść. To, co trzeba chowa za swoimi plecami, by nie raziło. Nie powiem, czasem bywa złośliwy. Szczególnie, gdy w najmniej oczekiwanym momencie wyciąga na światło to, co powinno (?) być zakryte. To, czego byśmy nie chcieli, by widzieli inni; byśmy sami widzieć nie chcieli. Taki jego urok.

Dziś jednak cienia się nie docenia. Świata się nie docienia. Światło jest przecienione - zmieszane, spłaszczone, w blasku własnym oślepia na sensy. Jak kiepski wiersz, dziś często miano dobrej fotografii zyskuje ta, która świeci, błyszczy, topi w sztucznej głębi wymiarów, jakiej ludzki wzrok bez pomocy techniki nie jest w stanie sięgnąć. Cień - zamazanie, ziarno, szorstkość, poruszenia, zamglenia - traci swą rolę. Z okładek pism patrzą na nas twarze bez skazy, bez jednego pieprzyka choćby. No, chyba że to twarz Cindy Crawford. Ciało jak folia, przemawia do masowego podglądacza, który, jak sądzę, nie zadaje sobie pytania czy taka właśnie jest rzeczywistość.

A nie jest taka. Jest gabinetem cieni. Zwierciadeł i cieni. Cieniasów, którzy nie lubią patrzeć sobie w oczy. Bo błędnie sądzą, że zwierciadło jest krzywe...


Koniec Bajki

04 listopada 2008

Zwierciadło


Czym jest fotografia? Nie jestem pewien. W moim odczuciu Zwierciadłem, choć gdy tylko to wymawiam czy piszę już pojawiają się we mnie wątpliwości. To tak, jak chwytanie TERAZ. Rzecz niemożliwa, bo to-Teraz na fotografii jest już tym-Kiedyś. Kiedyś myślałem, że fotografia to PAMIĘĆ. I tak jest, ale tylko w pewnym zakresie. Fotografia jest pamięcią, gdy oglądamy zdjęcia w albumie rodzinnym. To pamięć naszych bliskich. Ale co powiedzieć o fotografii krajobrazu w przeglądanym albumie, np. z Nowej Zelandii, gdzie nigdy nie byłem? Oczywiście, jest to czyjaś pamięć, z pewnością jednak nie moja.

Wydaje mi się, że ZWIERCIADŁO łatwiej zaakceptować, nawet w odniesieniu do fotografii wykonanej przez KOGOŚ-GDZIEŚ, w miejscu i momencie nam nieznanym. Chodzi tu o pewną ZGODNOŚĆ STANU (Ducha? Umysłu?). Wrażenie jakie wywołuje zdjęcie jest odzwierciedleniem tego, o czym myślimy, czego pragniemy lub co nas odpycha (!) - innymi słowy: co nam w duszy gra.

Być może dlatego, czasem podoba mi się zdjęcie tłumu, a czasem jakiejś konkretnej osoby. Nie tyle nawet podoba, co przykuwa uwagę. Nieraz zdziwiłem się, jak pozytywne wrażenie wywarło na mnie zdjęcie szarego, zaniedbanego miasta. Innym razem, z kolei, wywołując stan zniechęcenia, co powoduje, że zwracam się ku fotografiom natury.

Fotografia to zwierciadło. Kiedy patrzymy w oczy Innego mówimy, że są zwierciadłem duszy. Jednak w swoje oczy patrzeć nie możemy bez pośrednictwa kolejnego (materialnego) zwierciadła. Patrzymy zatem na odbicie zwierciadła, nie sięgając nawet koniuszka naszej duszy, która w tym zapośredniczonym spojrzeniu blednie i traci wyraz. Nasze oczy są zwierciadłem duszy dla kogoś, kto w nie patrzy. Choć nie zdziwiłbym się, gdyby było inaczej - gdyby nasze patrzenie w oczy Innego ujawniało nam naszą własną duszę. Patrzyliście kiedyś komuś głęboko w oczy, tak do Onieśmielenia? Do opuszczenia wzroku, bo dłużej już się nie da? Skąd to uczucie? Skrępowanie? Zakłopotanie? Czy te uczucia nie pochodzą z nas? Opuszczenie oczu może być przecież zwykłą reakcją na głos z naszego wnętrza. Inny ma z tym niewiele wspólnego. On jest tylko Zwierciadłem, które udziela nam, niechcianej tak naprawdę, odpowiedzi na pytania: kim jestem? czy jestem Piękny i Dobry? Pozostaje tylko opuścić wzrok...

Fotografia odpowiada nam na te pytania bezpośrednio; bez niewygodnej wiedzy Drugiego o nas; bez Oceny, lecz jednocześnie bez Wskazówki. Chyba, że jesteśmy na tyle silni (świadomi?), by samemu jej poszukiwać w obrazie...

Autor zdj: Paul Strand, Blind Woman