Pustostan
Czasem jednak zaskoczy mnie nagłe pojawienie się liści na drzewie, by po chwili już na ziemi leżał śnieg a gałęzie wstydliwie chowały nagość lub bezwstydnie wyginały się w kierunku słonecznych promieni, żeby choć przez chwile zaznać pozornego ciepła.
Wyobrażam sobie kogoś siedzącego na schodach. Tak bez celu. Bez celu siedzącego i równie bezcelowo wyobrażonego sobie przeze mnie. Czasem szpetniej, czasem piękniej. Zapewne w zależności od nastroju - tego kogoś lub mojego. Siedzi tak na tych schodach i nic tylko patrzy przed siebie. I wyobraża sobie, że jakiś ktoś przechodzi obok patrząc na niego i myśląc "O, jaki szpetny ktoś tam siedzi na schodach". No, chyba że ten tam ktoś jest piękny. Wtedy siedzi na schodach zupełnie bez celu gapiąc się na ulicę i myśląc "ale szpetny ktoś tu idzie".
Czasem przechodzę obok i myślę sobie, jak to dobrze, że nikt tam nie siedzi myśląc i gapiąc się. Puste schody, które niby dokądś prowadzą a jednak prowadzą donikąd. Cyk! Zdjęcie. Bo akurat okiennica wiecznie zamknięta, jakoś bardziej mi się zaczerwieniła dzisiaj w oczach walcząc o uwagę z przemoczoną ulicą pod butami. Puste schody, zamknięte drzwi. I gęstwina za nimi. Spętana własnymi splotami, chce wtargnąć, ale nie może do końca, bo przecież... nie może. Ukradkiem zapuszcza pędy przez płot, bo i tak "kiedyś to wszystko będzie moje".
podoba mi się ten pozorny pustostan
wypełniony myślami pełnymi siebie
przesycony, natreściony po dach,
a mimo to nieznaczący -
sam siebie zagarniający
odgradzający się od tego,
co nie jest nim ani z niego
Komentarze