10 marca 2024

Bagno


 A miałem nie jechać nigdzie. Nie wiem dlaczego. Pogoda dopisywała, wszystko mówiło "jedź", a ja wątpiłem. Ostatecznie uległem pokusie i wsiadłem do samochodu ruszając w kierunku rezerwatu Piskory, po to tylko, by po kilku minutach ruszyć w kierunku przeciwnym, czyli w stronę Lasów Parczewskich z nie do końca poczuciem pewności, że to dobry kierunek.
Jadąc mijałem masę bardzo fotogenicznych miejsc i obiektów - a to chata drewniana ze słomianą strzechą, a to kałuża rozlana na polu odbijająca błękit nieba - krótko mówiąc było w czym wybierać. Jednak nie zatrzymałem się, bo miałem cel przed sobą. I to czasem stanowi spory problem i wyzwanie dla mnie - zrezygnować albo odłożyć na chwilę cel, który sobie wyznaczyłem po to, by skorzystać z nadarzającej się okazji. Sprawa skomplikowana o tyle, że moje wyznaczanie celów jest często mocno przypadkowe, by nie rzec chaotyczne. Zresztą karty z Points of You nie kłamią: w odpowiedzi na pytanie "Czego się obawiam?" pojawiła się karta Cele (nie takie więzienne, choć gdy się zastanowić nie jest to pozbawione sensu). Tak, kiedy już wyznaczę sobie cel, to czuję się zobowiązany do podążania za nim (spieszę się, bo tak szybko odchodzi...)

Moim celem na tę wyprawę były lasy w okolicach Parczewa i tego się trzymałem. Na miejscu okazało się, że trzymałem się tak mocno, że wylądowałem pośrodku lasu, na drodze, którą moim autem już nie dałem rady dalej się turlać. Wysiadłem i ruszyłem na poszukiwanie kadrów. Skoro już tu jestem, to coś sfotografuję, nie? Nie. Wszystko wokół przypominało wszystko inne. Z poczucia obowiązku (wobec siebie) wyjąłem aparat i robiłem zdjęcia, choć w głowie już zaczynałem tworzyć obowiązkowe wiązanki, którymi się obdarzę po powrocie do samochodu i zamknięciu za sobą drzwi, by niepowołane uczy nie słyszały moich grzmiących myśli. 

Ruszyłem w drogę powrotną pomny tych pominiętych kadrów ze starymi chałupami i kałużami, lecz po drodze wyznaczyłem sobie inny cel i skręciłem w boczną drogę. Dość powiedzieć, że do celu nie dotarłem, bo znalazłem się w uroczym miejscu, które co prawda zostawiłem za sobą, ale gromy w mojej głowie przypomniały mi, że już kilka razy dzisiaj tak właśnie zrobiłem. Zatrzymałem się na poboczu i poszedłem w las. Jak się wkrótce okazało nie zaszedłem daleko, ponieważ droga rozdzielała się na trzy i wszystkie trzy teraz prowadziły donikąd. Mimo to, poszedłem środkową i dotarłem do wody. Jako że dalej nie dało się iść, zacząłem robić zdjęcia. Zdjęcia nie są świetne. Może nawet nie są zbyt dobre. Po prostu piękne miejsce w najgorszej możliwej porze dnia do robienia zdjęć. Właśnie minęła godzina 14.

Do domu dotarłem ok. godziny 16, kiedy zaczynało się robić odpowiednie do fotografowania natury światło. Zabrałem psa, smartfon i poszedłem do pobliskiego wąwozu zrobić kilka zdjęć. 



Brak komentarzy: