21 stycznia 2024

Znaki i takie tam


 Szpaler lipowy. Tyle razy mijałem go w różnych porach roku czy dnia. Widziałem tu wschód, zachód, południe i wieczór, deszcz i słońce.


Tym razem wystąpił układ: zima — słońce. Bardzo dobry układ. Jako że jechałem z lasu i miałem się spóźnić tam dokąd zmierzałem, postanowiłem zatrzymać się, ale tylko na chwilę, zrobić jedno szybkie zdjęcie i to wszystko. Jechałem tak przed siebie mijając kolejne drzewa. Za każdym razem byłem przekonany "O! Tu się powinienem zatrzymać!" i jechałem dalej. Dojechałem do ostatniej lipy i wcisnąłem hamulec wołając w myślach "O! Tu się chcę zatrzymać!"

Nie wyjmując statywu wykonałem kilka kadrów oraz obrót wokół własnej osi i pół szpagat. Szybko wsiadłem do samochodu i odjechałem. Kilka dni później w trakcie przeglądania zdjęć z wypadu na ekranie monitora, moją uwagę przykuł kształt leżącego na pniu śniegu. 

Ciekawe. Dopiero przy ostatnim drzewie zatrzymałem się, bo chciałem rzeczywiście. Wcześniejsze drzewa mijałem sobie myśląc, że trzeba, że powinienem, że muszę. 

Co za demon na pniu przysiadł?! Żart losu, a może całkiem poważne ostrzeżenie? 
Co mi tam. Było — minęło. Nie wróci.  - Oj, wrócę, wrócę...
 - Nie taki. Może straszniejszy a może zmokły jak kura i nijaki?
Może zabawny jak ten Głupi Józek, co po wsi się włóczy?
Zza pnia wyskoczy, opluje i na zapchlonym kundlu ucieknie?!
W cieniu się chowasz? Wyjdź na słońce. Nie wstydź się gęby. Mnie nią w końcu raczysz. 

A może poważniej, że znak to oznacza i tak oznaczone trafia przed moje oczy? Trudno pomyśleć, że tak aż...
A jednak wpatruje te swoje białości pozbawione oczy w te moje pozbawione czucia. 
Wpatruję te swoje białości pozbawione w te moje pozbawione czucia. 

Odwracam się plecami. Już mnie tam nie ma. Patrzę jak odchodzi.





Brak komentarzy: