19 lutego 2024

Teraz


Stoję nad powalonym drzewem. Jedyny moment, gdy ja-człowiek góruję nad nim. Przyglądam mu się uważnie. Wyryte na pniu przez korniki i inne stworzenia rowki układają się w dziwaczne wzory. Tatuaże. Każdy niepowtarzalny. 


Wciskam spust migawki i czekam aż aparat wykona serię zdjęć. Po raz pierwszy w pełni korzystam z zalet opcji przesunięcia ostrości. Po zgraniu zdjęć na komputer będę mógł wszystkie kadry połączyć w jeden ostry, od pierwszego do ostatniego planu.

Ale średnio mnie to zajmuje w tym momencie, szczerze powiedziawszy. Patrzę na las. Czuję jego zapach. Słońce świecąc z naprzeciwka sprawia, że wszystko zdaje się nurzać w jego rozproszonym świetle. Podoba mi się to. Nie liczę na stworzenie wielkiego dzieła, ale czuję, że chcę tu zrobić zdjęcia. 

Jest w nich coś radosnego, zapowiedź przygody. Las, wyglądający na trudny do przebycia a jednocześnie zapraszający do eksploracji. Rzadko zdarza się, bym mając niezbyt dużo czasu tyle go poświęcał na stanie w jednym miejscu. Zazwyczaj pędzę przed siebie z przytroczonym do plecaka statywem. Tym razem jednak pozwoliłem sobie na niespieszność. Wymagało to ode mnie chwilowego wyrzucenia z głowy takich pojęć jak czas, tam, już, jeszcze, było, będzie, później, kiedyś indziej, gdzieś indziej.

Teraz mi zostało,

tylko

i jednocześnie aż,

nie nawykłem do radzenia sobie z jego nadmiarem

raczej stałem się ekspertem od jego niedosytu

nie być gdzieś, gdy jestem

nie być kiedyś, gdy jestem 

 

 


Brak komentarzy: