Tak, codziennie mam ten widok przed oczyma. Unoszę się na grzbietach pomiędzy stołami, dryfuję od regału do regału znoszony przypływami i odpływami słów. Dziwna rzecz, lecz im dłużej zachłystuję się nimi, tym mniej mam sił, by je chwytać w sieć umysłu, co przecież tak bardzo zawsze mnie określało. Z drugiej strony, ciągle czegoś szukam i czuję niedosyt, gdy znajdę nie do końca to, na czym mi zależało. A najgorsze w tym jest, że nie wiem dokładnie na czym mi zależy. Wyłowiłem ostatnio Logo nieśmiertelności, Farba znaczy krew, Punkt obserwacyjny... Zobaczymy. Może wreszcie utonę.
2 komentarze:
Miewam (prawie non stop) podobnie.
Straszne nie? Właśnie się dowiedziałem, że z wyzwolenia (czasowego) nici.. Niestety, będę tonąć bez wytchnienia...
Prześlij komentarz