24 sierpnia 2007

SATYSFIKCJA


To taka satysfakcja - nie do końca "na niby", ale może nieco na wyrost. Z wyprzedzeniem, tzn. zakładamy, że coś się powiedzie, coś uda. Ale pewności nie ma...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

hmmm, ciekawe, ale ja bym to zrozumiała raczej jako: coś się stało, udało, poszło po naszej mysli i odczuwamy w związku z tym satysfakcję, ale ta satysfakcja nie jest "pełna", czegoś jednak zabrakło, jakiegoś elementu... Ale wmawiamy sobie, że "oj tam, jest okej! przecież wszystko poszło zgodnie z planem!". A w środku coś trzeszczy... fikcyjna satysfakcja.