To nic nie znaczy

Znak
Znak?


 Znak¿

Patrzyłem na mur rozświetlony porannym słońcem i okolony roślinnością. Czekałem na jakiś znak. Jakiś się pojawił wkrótce, lecz niewiele znaczył. Zadawał pytania, zamiast udzielać odpowiedzi. Patrzyłem i zastanawiałem się nad nieznaczeniem tego obrazu. 

Nieznacznie przesunąłem się, żeby nie zasłaniać swoim cieniem cienia znaku. Pomyślałem, że może chodzi o to, by odczytać w nim znaczenie, które nie jest mu przypisane? Jednak zadanie okazało się ponad siły mojego nadwątlonego wczesną porą umysłu. Jeszcze się nie rozgrzał, jeszcze nie rozciągnął dendrytów, jeszcze nie nabrał koloru dnia, jeszcze jakiś taki zszarzały...


Ukazanie

I oto w ogniu promieni słonecznych ukazał się, milcząc w pełnej krasie! Pośród pokrzyw i liści drzew, na ceglanym tle nabrał mnie swoją nibyobecnością. Ukazał swoje ocienione oblicze i nie trzeba było mi nic więcej niż to. Chodziło po prostu o to, by go zobaczyć; uobecnić tu i teraz (czyli tam i wtedy) i na chwilę pozwolić nic nie mówić. Nie znaczyć. 

Chcesz wiedzieć, jak jest po drugiej stronie? Właśnie tak: to bez znaczenia. Ktoś próbowałby przebić mur głową, ale tam niczego by się nie dowiedział (poza tym, jak zadziwiająco delikatna jest głowa w zetknięciu z cegłą. Ja już o tym wiem — parę razy w życiu się przekonałem...). Ktoś odwróciłby się przodem do tego, co rzuca cień, ale zobaczyłby tylko czerń kształtu, nim jego wzrok porażony zostałby światłem słońca (na tym polu również zebrałem kilka doświadczeń, także w połączeniu z twardością cegły). 

Dlatego stałem, patrząc na przesuwający się po ścianie cień. Nie odgadywałem znaczenia, nie szukałem sensu. Obserwowałem, żywiąc cichą nadzieję, że widzę... 

Pewnie i tak nic nie zobaczyłem. To "nic" nie znaczy...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stara miłość