Stara miłość

 

Już miałem w sobie zgodę. Zdrada była o krok. Niemal uległem. To nie tak, że chciałem. Po prostu... czułem wewnętrzną, palącą potrzebę, by spróbować czegoś innego. Czegoś, co sprawi, że na nowo to poczuję! Co być może da mi większą satysfakcję niż to, co było wcześniej...

Rozglądałem się, polowałem. Szukałem zwierzyny, znajdowałem i zasadzałem się na nią. Obserwowałem, śledziłem i kalkulowałem czy warto. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że to nie jest to; żeby jeszcze się wstrzymać i dać szansę starej miłości... Jednak oczy już rozjarzone nową, nietkniętą urodą; myśli rozkojarzone, rozgorączkowane i wyobraźnia, która pozwalała dłoniom błądzić w powietrzu, jakby już miały w swych objęciach zdobycz...

Decyzja jeszcze nie została podjęta, ale czułem, jakbym nie miał już innego wyjścia. Klamka zapadła! Poddaję się. Nie mam już siły tak się opierać temu pożądliwemu działaniu. Wmówiłem sobie w pewnym momencie, że to ja jestem ofiarą! To ja zostałem zdradzony! To mnie zostawiono z drżącymi rękoma i rozgorączkowanym wzrokiem, gdy czas się dłużył a wszystko przed oczami rozmazywało...

Czasem powracałem myślami do tego, co przeminęło; do czasów kiedy śmiałem się, nazywając tę moją niezawodną podporę "mokrą Włoszką"* i spoglądałem z rozrzewnieniem na tych kilka słabych, okazjonalnych zdjęć, bo zawsze z wyczuciem tajemniczo znikała sprzed obiektywu...

Tymczasem decyzja zapadła. Czas na zmianę. Polowanie trzeba doprowadzić do końca. Celownik ustawiony, palec na spuście... Cel!!!

Pal licho... Coś tu nie gra... Czy to sumienie nie daje mi spokoju? Rzucam okiem w kąt. Czy mogłem się tak mylić? Czy możliwe, że coś jeszcze jest do uratowania? Czy można odzyskać, choć cząstkę tej starej i jak się zdawało kiedyś — nierdzewnej miłości? Czy to sumienie, czy rozsądek? Czy w ogóle ma to jakieś znaczenie?!

A później szybkie przeczesywanie zasobów, wyszukiwanie informacji. Jeden mail, drugi, krótka wymiana zdań z odpowiednimi osobami i okazuje się, że jest nadzieja; że wszystko może zostać naprawione; że TO może powrócić! 

Moja włoska miłość może dostać drugą szansę, a ja nie muszę jeszcze robić podchodów do kuszącej, przystępnej, wysokiej, choć nieco ciężkawej skośnookiej pokusy...!

Może kiedyś, lecz nie dziś. Jeszcze nie dziś..., ponieważ

Stara, karbonowo-magnezowa miłość nie rdzewieje!!! 


A te nogi... Szczupłe, zgrabne, czterosegmentowe... Mniam!


___________________
*znany swego czasu żel do włosów...




Komentarze

Anonimowy pisze…
Intrygujący wpis Do końca trzymający w napięciu :)
Tomek Tom Torój pisze…
Czyli cel został osiągnięty ;)

Popularne posty z tego bloga

Taniec Słońca