Wygnanie z raju

 


Ostatnio jakoś mało ciekawie fotografuję (przynajmniej tak mi się wydaje). Dlatego od czasu do czasu gmeram w moim cyfrowym śmietnisku i coś stamtąd wygrzebuję...

U kamieniarza

Ot, jak choćby to zdjęcie z podwórka kamieniarza. Smartfonowe, choć wolę myśleć, że smartmoje. Zauważyłem, że u kamieniarzy przy cmentarzach jest naprawdę dużo roboty... Takiej fotograficznej, której nikt ode mnie nie oczekuje, ale którą ja sam chętnie podłapuję, gdy przypadkiem się zapuszczę w okolice. Symbole religijne, tablice nagrobne, wiadra, worki z cementem... Wszystko wymieszane, uziemione i.. fotogeniczne!

Mam przy tym dużo zabawy, gdy widzę np. kilku Jezusów położonych na kawałku betonu. Jeden nie ma ręki, drugi nie ma nogi, trzeciego łamie w krzyżu... Wiem, wiem... Nie wypada, ale to wcale nie oznacza, że nie można. Oczywiście, 


mógłby ktoś się zżymać,

że obraza uczuć religijnych;

że kalanie przenajświętszych symboli.

jak kto woli -

mnie to nie boli

Jezusów też raczej nie, więc robię zdjęcia i się dobrze bawię. Swoją drogą ciekawe, jak mógłby się nazywać fotograf specjalizujący się w fotografii cmentarnej... Fotograf cmentarny? Ot, tak po prostu? A może za(krucy)fiksowany? Trochę na siłę, ale ciekawiej. I mniej się kojarzy z rozchichotanym zwierzęciem, które nie ma zbyt dobrej prasy, szczególnie w kontekście cmentarza...


Deszczopad

Tymczasem za oknem leje jak z Cerbera (...). Koniec listopada prawdziwie jesienny, a zatem klimat zdecydowanie sprzyja przeglądaniu zdjęć cmentarnych. Dopijam kolejną kawę i zastanawiam się ile jest warte wiadro Jezusów i czy był kiedyś jakiś chętny, by sobie taki prezent sprawić... 

- Poproszę wiadro Jezusów

- Co?!

- Wiadro. Jezusów. To, co tam stoi przed biurem.

- Zdurniał żeś pan?

- Nie wiem. Nie. Może. Chcę kupić wiadro Jezusów. Ile płacę?

- To nie sklep. Nie jest na sprzedaż.

- Proszę, to tylko jedno wiadro. Ma pan Jezusów na pęczki. Złotych, srebrnych, brązowych, z marmuru, z granitu, z piaskowca... Proszę mi sprzedać to wiadro...

- Nie ma mowy. To moje Jezusy. Nie są na sprzedaż. A po co panu one?

- A, zbieram. Taki ze mnie kolekcjoner. Jedni zbierają znaczki, inni się zbierają, a ja zbieram wiadra Jezusów. Mam nawet specjalną nazwę na nie. Chce pan usłyszeć?

- Nie. Jaką?

- Jezusowe Wiadro.

- Niezbyt wyszukana.

- Robocza. Muszę bardziej ociosać. Łapie pan dowcip?

- Nie łapię.

itd... Mogłoby tak być. 


Wygnanie z raju

Ileż już na ten temat było napisane! Niestety, nie znamy bezpośredniej relacji, gdyż ta z całą pewnością zapodziała się gdzieś między Archaikiem a Kenozoikiem, ale może ktoś kiedyś na nią trafi. Przypadkiem oczywiście. Bo takie rzeczy znajduje się zawsze przypadkiem. 

Wyobrażam sobie, że taki szczęściarz schodzi do piwnicy, żeby przynieść ostatni słoik kiszonych ogórków... Sięga na półkę i chwyta dłonią owinięty w starą gazetę słoik. Nagle uświadamia sobie, że owszem, słoik stoi tam już od jakiegoś czasu, ale ta gazeta jakoś dziwnie zmurszała i rozsypująca się przy najlżejszym dotyku, wygląda na zdecydowanie starszą od zamkniętych w pojemniku ogórków... 

Wiedziony intuicją wzywa sąsiada, profesora archeologii UMCS, bo akurat dziwnym trafem ich komórki sąsiadują ze sobą drzwi w drzwi, a tamten jeszcze dziwniejszym zbiegiem okoliczności, akurat chował za stosem starożytnych komiksów niewielkie pudełko z logo Pandory - mikołajkowy prezent dla żony. 

- Sąsiedzie, czy mógłbyś rzucić okiem na tę jakże starą gazetę? Chciałbym ogórki otworzyć, ale mam wrażenie, że to może być coś ważnego, a nie chciałbym zniszczyć...

- Oczywiście. Akurat jestem po pracy... - rzuca okiem - Nooo, tak... Tak właśnie myślałem. Na pierwszy rzut oka jest to fenomenalne odkrycie. Na drugi rzut oka mogę powiedzieć, że to PRAWDZIWY unikat. Nieznany jest tylko i wyłącznie jeden jedyny egzemplarz, bo wszystkie znane do tej pory były zaledwie FAŁSZYWYMI unikatami! Niezwykłe! Otóż jest pan, drogi sąsiedzie, znalazcą i właścicielem jedynej bezpośredniej, spisanej przez świadka naocznego relacji z wygnania z raju!

- O rany... Ogórka?

itd. Mogłoby tak być. 


A może by tak...

Maraton! To jest to! 33 Jezusów w 33 dni u 33 kamieniarzy! Potężne wyzwanie. I wiem, że się go nie podejmę. Mam problem z projektami. Od zaplanowania, przez wyznaczenie celu, itd. W teorii wszystko wychodzi mi świetnie, a w wyobraźni po mistrzowsku. W rzeczywistości jednak żaden projekt czy plan nie wyszedł mi nawet w połowie dobrze. A nie w połowie dobrze, to w zasadzie całkiem źle. 

Najgorsze jest to poczucie rozczarowania, gdy rozziew między zakładanym efektem a efektem realnym jest... Z drugiej strony, jeszcze gorsza jest przepaść między czymś w głowie a niczym w rzeczywistości. 

Niezaktualizowany potencjał to potencjał przeterminowany. 

                T.T. (ale dyskretnie...)

Przyznam, że słynę z mądrości. Sypię nimi z rękawa, nawet w podkoszulce. To jak prawdziwy wysyp owocników z kapelusza starego grzyba. Tylko, że niestety nic z nich nie wyrasta. 

Ani ja...


A mądrość niejedno ma imię. 

Prawdę mówiąc, nigdy nie zastanawiałem się ile imion ma mądrość, ale domyślam się, że żadne z nich nie zaczyna się na T. To chyba dobrze, bo nie muszę się tłumaczyć za każdym razem, gdy zrobię coś głupiego...

Na przykład, taki wpis. Ktoś może mi zarzucić, że głupoty piszę i robię nieudolne zdjęcia; że po co marnować Internet na coś takiego; że do szuflady a później podpalić... 

A ja sobie myślę, że zarzucę ponownie i poczekam aż coś się złapie...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Taniec Słońca