Zostań, a co będziesz wracał... Zobacz, słońce jeszcze świeci... Jeszcze jasno. Dzień długi... Tu miło jest, przyjemnie... Cicho...
No fakt. Nie bardzo miałem ochotę wracać. Czar jakiś na mnie rzuciło to miejsce. Wzrok oderwać trudno. Trudno ruszyć w którąkolwiek stronę. Nic, tylko siąść i siedzieć. I czekać. Na co? Na co czekać, gdy słońce tuż, tuż nad horyzontem; gdy ledwie nieliczne tylko promienie przedzierają się przez skąpe już przecież listowie? Stoję i patrzę i słucham...
Zostań. Miło jest, chłodno jest. Owadów nie ma, nic nie stoi na przeszkodzie, by zostać. Czujesz jak ładnie las pachnie? Słyszysz? Nie słyszysz. To dobrze. Kiedy będziesz znów w takiej ciszy?
Niby tak. W zasadzie to nigdzie mi się nie spieszy. Usiąść, porozmyślać. Szkoda, że fajeczki już nie palę, bo bym sobie nabił teraz i pofilozofował... A bez fajeczki, co to za filozofowanie?
Zamknij oczy. Co widzisz? Las kwitnący. Co słyszysz? Śpiewające ptaki. Zostań. Dokąd pójdziesz? Już mgła cię otuli, już mrok cię okryje. Zostań... Zostań na chwilę, zostań na zawsze...
E, to ja już pójdę. Szaro tu jakoś i tak władcopierścieniowato... Zaraz coś z tego bagna wylezie, zaskrzypi starymi kośćmi... Pójdę sobie swoją drogą. Z tej ciszy i spod tego uroku.*
Trochę mi się statyw uszkodził. Jedna noga niedomaga, jakiś kulawy się zrobił. Może dlatego, a może przez moją nieudolność nie mam kadru, który sobie wypatrzyłem. Głównie jeśli chodzi o ostrość. Co do reszty, muszę przyznać, że próbowałem. Kiedy zacząłem gubić buta w bagnie stwierdziłem, że lepiej jednak pozostać na kładce. Niestety kosztem kadru.
Jednak nie mogłem sobie odpuścić ze względu na ten nieziemski klimat. Szarość uschniętego skrzypu, rdzawy odcień oświetlonych promieniami słońca paproci sprawiły, że od razu wyobraźnią przeniosłem się na bagna i do jaskiń rodem z ekranizacji Władcy Pierścieni. Wszędzie zaczęły wynurzać się demoniczne postaci, ich kościste dłonie chciwie chwytały kępy traw. Jakby przez moment chociaż chciały dotknąć pulsującego wokół życia.
Komentarze