Arizona Dream


Majaczą w oddali. I to wystarczy. 
Marzenia są po to, by je mieć.
Nie by je spełniać. 

Jechał w stronę majaczących w oddali skał. Słońce powoli kryło się za horyzontem a jego krwisto czerwona tarcza przypominała o tym, co pozostało do zrobienia. Ale to dopiero jutro. Dzisiaj jeszcze nie trzeba o tym myśleć.

Puste oczodoły okien, wpatrują się we mnie intensywnie. Nie znajduję w nich życia. Choć powinienem. W końcu patrzę na siebie. 

Rozpalił niewielki ogień. Iskry leniwie unosiły się i gasły spotykając się w drodze ku górze ze spadającymi stamtąd gwiazdami, by razem oddawać się w ofierze na ołtarzu nocy. Ogień, pomyślał, nie potrafi rozjaśnić tych ciemności. Spojrzał w nią tak, jakby chciał zobaczyć coś po drugiej stronie. Choćby cień światła...

Mógłbym sobie wyobrazić, że to noc nad pustynią.

Mógłbym sobie wyobrazić, że jestem gdzieś indziej, kiedy indziej... 

Przy odrobienie wysiłku mógłbym sobie wyobrazić postać siedzącą przy ogniu w środku nocy, zagubioną we własnych myślach.

Mógłbym wymyślić się na nowo. Udawać, że nie ma mnie tutaj; że ten ogień i te skały, to tylko kawałek nieistotnej, nie mojej przeszłości; że to tylko jakieś fantasmagorie; że to, co ma się stać jutro, nigdy nie nadejdzie. Mógłbym...

... pomyśleć, że to ja jestem postacią przy ognisku, że mam nad sobą rozgwieżdżone niebo; że coś muszę zrobić... że już jutro... to coś, co trzeba zrobić, żeby wszystko wróciło na swoje miejsce...

... wszystko jest nie tak, jak powinno. Wszystko się pomieszało. Czyjeś życie, czyjeś fantazje...

... czyjeś marzenia mogą być czyimś koszmarem. Może ta postać przy ogniu patrzy teraz gdzieś w górę i myśli...

... że to wszystko po nic. Że jutro obudzi się i znowu będzie dzień, słońce, upał albo deszcz. 

Wystarczy zasnąć.











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Taniec Słońca