01 września 2024

Wrzosy


 Czas kwitnących wrzosów. Lubię ten moment w roku. Uwielbiam wrzosy (może dlatego, że lubię fiolet, a może fiolet lubię, bo lubię wrzosy?) - zawsze kojarzyły mi się jakoś tak wakacyjnie, przygodnie, co jest o tyle ciekawe, że porą wrzosów jest właściwie koniec wakacji (ew. druga połowa).

Piękne, barwne wyspy w morzu zieleni, żółci i brązów. Jest w tym widoku jakiś optymizm. Zapowiedź przygody. Aż chciałoby się pobiec w głąb lasu tropem prowadzących tam wrzosów. Coraz dalej i coraz głębiej w gąszcz.

Patrzę na ten fiolet nasycony aż do różowatości. Mieni mi się w oczach przyprawiając niemal o zawrót głowy. Nie wiem skąd i w którym momencie na twarzy pojawia mi się uśmiech. Tak jakby od środka coś wyjrzało na zewnątrz przez wizjer oczu i nagle się rozpogodziło. Zniknął pośpiech, a w jego miejsce pojawiła się chęć zatrzymania i pobycia. Po prostu. Jestem więc w chwili obecnej, w tym miejscu. Bardziej i pełniej niż bywałem od dłuższego czasu w jakiejkolwiek sytuacji. 

Spodobał mi się ten obraz - drzewa w oddali, paprocie splatające się w tle
i ta jedna brzoza po lewej u góry. Chciałem do niej podejść, ale w tym momencie pojawiło się słoneczne światło i stwierdziłem, że tu gdzie stoję jest świetny punkt do zrobienia zdjęcia. Ciepłe promienie rozlały się po krzewach borówek, wrzosach i paprociach i rozświetliły liście młodych dębów. Wszystko stało się takie... pełne. 

Po kilku kadrach postanowiłem ruszyć w dalszą drogę, ponieważ moim głównym celem tego dnia było zrobienie zdjęcia wyspom na stawach pośród lasów o zachodzie słońca. Jednak po wszystkim stwierdziłem, że najlepiej wykorzystałem czas w samym lesie, na wrzosowisku. 




Brak komentarzy: