05 września 2024

Huśtawka z niebytem


 Posypało się. Wszystko nabrało rdzawego odcienia. Próchno i rdza — brzmi niemal jak zawołanie rodowe. 
Dawno nikt już tutaj nie bywa. Stare gospodarstwo się rozpada. Trawa zarosła podwórko. Szarobura ciemność wygląda na zewnątrz, gdzie zieje światło, które niedługo już nakarmi się resztką cofającego się mroku. Bezlitośnie wydrze mu każdy milimetr przestrzeni ze wszystkimi skrywanymi tajemnicami. 

Ktoś tu kiedyś był. Nie mam o tym kimś pojęcia i nie chcę mieć. Do czego mi ta wiedza? O wiele ciekawiej wygląda to, co jest, niż niebyt, którego nie ma. Ale czy na pewno? Jeśli przyjmiemy materialistyczny punkt widzenia i uznamy, że każda nasza myśl będąc wytworem materii składającej się na nasz mózg sama musi być jakimś tej materii przejawem, to już samo pomyślenie o niebycie nadaje mu... byt? 

W tym sęk, pomyślałem patrząc na kupę desek przed sobą. Prawdziwa huśtawka filozoficzna. Mocno już wprawdzie pordzewiała, ale jeszcze próbuje jak kiedyś żyć z rozmachem. Wie, co mi po głowie chodzi, więc odpłaca pięknym za nadobne wydając z siebie cyniczne poskrzypywania, że niby z taką filozofią, to krowy pasać. 

Przeżuwam tę myśl, ale poziom jej cynizmu jest zdecydowanie zbyt wysoki, by dało się przełknąć. Mocno jedzie gorzką pigułą, dlatego mamroczę coś pod nosem o złuszczonej farbie i złomowisku. 

Zapada cisza. Powoli odchodzę. Obiecuję sobie, że kiedyś tu wrócę, żeby zrobić lepsze zdjęcia, ale to chyba tylko tak z grzeczności. Przecież kiedy się odwrócę wszystko to przestanie być. 

Brak komentarzy: