18 sierpnia 2024

Oczekiwania



Tu jestem! A właśnie, że nie, bo tu! Nieprawda! Jestem tutaj! I tak bez przerwy, bez końca. Przekrzykiwały jeden drugiego, a drugi resztę. A każdy przekrzykiwał oryginał, który po cichu, bez zwracania na siebie uwagi, za parawanem chmur schodził ze sceny.

Patrzyłem za nim, ponad głowami wyrywającymi się do natychmiastowego zastąpienia Jedynego. Tylu namiestników, tyle hałasu! O co? O krótką chwilę przed zmrokiem, gdy każdy z nich i tak zaśnie w ciemności, by rano pokornie znów przyjąć fakt Jego jedynowładztwa, gdy obudzony blaskiem świtu zapomni, że w ogóle miał jakieś oczekiwania.

Ja też miałem. Przynajmniej na początku. Jadąc na chybił trafił samochodem odnosiłem wrażenie jakby pełno w nim było mnie... Ale mnie nie jednego, tylko mnie wielu. Wielu mnie wielogłosowych. A każdy z tych głosów miał oczekiwania w odniesieniu do tego jak, gdzie i co. Chrzęściła kabina zgrzytem zniecierpliwienia, złości i frustracji, a gdzieś wciśnięty pomiędzy rozpanoszonymi "chcę", "muszę", "powinienem" chlipał smutek "znowu nic...".

Dosyć! Ani zgrzyta więcej! W kabinie tylko kierowca ma głos! A ja mam głosu dosyć! Ciszeć mi tu! Od tej chwili jak makiem zasiał: spać! W jednej chwili powrócił spokój. Wróciło moje rozmedytowanie - nie siedzące, nie chodzące a jadące sobie wolno, zgodnie z nurtem szamańskiej muzyki. 

Dopiero wtedy dostrzegłem chmurę, blask przebijający przez nią, usłyszałem słonecznikowy harmider przy drodze i zatrzymałem się. We własnej ciszy dosłyszałem inne głosy. 

Nie oczekiwałem. Brałem co było i co dostałem. W zamian wszystko miało moją uważność. Myślę, że to był dobry handel... 

***

Nie było pobocza, więc włączyłem awaryjne i rozłożyłem statyw, którego jedna noga stała na asfalcie. Udało się zrobić kilka zdjęć zanim krajobraz zanurzył się w ciemni. Nie miałem żadnego planu, po prostu jechałem przed siebie i kiedy coś wydało mi się interesujące, zatrzymywałem się i robiłem zdjęcia. To był dobry, spokojny, nie gorączkowo rozpędzony wypad. Nie wypad - trip. 




Brak komentarzy: