04 sierpnia 2024

Drzewa i ludzie

 


Zagadka: jak wyglądałby ten budynek i ta ulica bez drzew? I odwrotnie: jak wyglądałoby to miejsce, gdyby rosły tu tylko drzewa? Cóż, choć ta pierwsza wersja jest o wiele bardziej realistyczna, to lubię sobie wyobrażać tę drugą. Nie lubię miasta. Powtarzam to wciąż od nowa. Jak nakręcony. Wiem, że jest potrzebne i bywa ciekawe. Ba! Bywa nawet fascynujące. Jednak z moim miastem mam bardzo skomplikowaną relację. Taką pół na pół. Ten rodzaj wzajemnej tolerancji określa się chyba trudną przyjaźnią. Nigdy nie spotkała mnie jakaś większa krzywda ze strony miasta, choć zdarzało mi się uciekać gdzie pieprz rośnie przed jego mniej udanymi tworami. Dla równowagi zdarzało się również pogonić, a w bardziej drastycznych momentach poskromić owe wytwory. Wszystko to nazywam dziś młodzieńczą przygodą, choć wtedy zdawało się być walką o przetrwanie lub przynajmniej prestiż...

Jednak tym, co od moich starówkowych uliczek i przygód związanych z nimi ciągnęło mnie bardziej były drzewa, po których można było się wspinać, biegać, skakać, a czasem także spadać. Nigdy jednak na tyle boleśnie, by kończyło się czymś więcej niż urażoną dumą i rozdartymi spodniami. Chyba wyobrażałem sobie, że drzewa też na jakiś swój stoicki, niewzruszony sposób mają do mnie słabość, a te łamiące się czasem pod moimi nogami suche gałęzie to taki ich sposób na pożartowanie sobie ze mną. Jeśli tak, to w życiu spotkałem sporo takich żartownisiów...

***
Dziś chodzę ulicami miasta i szukam drzew, które w jakiś sposób się wyróżniają - wyglądem, miejscem w którym rosną, tym jak ich pnie i korony rozświetla przedzierające się wąwozami ulic słoneczne światło i przede wszystkim tym, jak reagują (nie reagują?) na otaczający je świat. Świat zgiełku, mknący przed siebie w zawrotnym jak na drzewne standardy tempie. Pod nimi i obok nich przechodzą ludzie, przejeżdżają samochody, podczas gdy one tkwią gdzieś na skraju świadomości, poza polem naszego codziennego widzenia. 


Brak komentarzy: