09 czerwca 2014

Moja droga!

Coś jest w drodze i wędrowaniu. Paradoksalnie, niweluje zmęczenie wraz z nakładem kilometrów. Tym razem nie trafiłem na Carską, lecz do Narwiańskiego Parku Narodowego. Pozwolę sobie wyrecytować pseudo-spontanicznie (spontanicznie było myślnie):

byłem w Narwiańskim 
w klimacie wkurwiańskim

bo upał, bo większość drogi w samochodzie, bo komary tną jak cholera.

A jednak, przeszedłem ok. 15 km w skwarze, pocięły mnie komary, popatrzyłem z dala na łosie (które w naszym kraju być może już niedługo nie będą mogły czuć się bezpiecznie - polecam akcję podpisywania petycji w ich obronie), podpatrzyłem polującego błotniaka, sfotografowałem wodniczkę (zagrożony w skali europejskiej gatunek ptaka).

Jednak naprawdę upoił i ukoił mnie aromat! Lasów, pól, rzeki, łąk. Momentami kręciło się w głowie. Wtedy zatrzymywałem się i zaciągałem powietrzem, niczym nałogowy palacz dymem. Wirowało, oj wirowało! Zapach momentami naprawdę oszałamiał. Były chwile, gdy czułem się jak w Poleskim.

Ów wzmiankowany wyżej nastrój odszedł w niebyt. Mimo, że zdjęcia nie do końca są takie, jakie miały być (tzn. ostatecznie są takie, jakie miały być, ponieważ nie są inne - w zasadzie, to chyba wszystko JEST TAKIE, JAKIE MA BYĆ, czyż nie?), to Droga chyba zawsze jest jaka jest i tyle. Nieważne, carska czy niczyja...

Kopaczowi, choć tutuł raczej heleński ;)



3 komentarze:

Kopacz pisze...

Bo Droga skrywa w sobie kawał jak nie całość naszego życia!

Szamanick pisze...

Pytanie czy skrywa czy odkrywa, o ile tylko chcemy nią podążać... :)

Kopacz pisze...

Pewnie i jedno i drugie.