02 stycznia 2012

Moc fotografii

Kiedyś ktoś na Facebooku napisał o tym, że zdjęcie ma moc opowiadania historii i zatrzymywania czasu. Moja wypowiedź uznana chyba została za dość kontrowersyjną, ponieważ zaprzeczyłem jakoby zdjęcie taką moc posiadało.

Raz na jakiś czas powraca do mnie ta kwestia i próbując się jej pozbyć myślę... Kiedyś, pracując w księgarni przeglądałem mnóstwo książek, które przewijały się przez moje ręce, gdy przyjmowałem je na stan.

Przykład:
Niemiecki "żołnierz" celuje z karabinu do przerażonej, skulonej kobiety trzymającej na rękach dziecko. Stoją na polu. Pustka. Kolega robi mu zdjęcie.

Czy to zdjęcie opowiedziało mi historię? Nie. To zdjęcie nie opowiedziało mi historii i do dzisiaj nie wiem nic o okolicznościach tego wydarzenia. Nie wiem, czy łachudry faktycznie zabiły tę kobietę, czy był to jedynie pokaz, by później przy wódzie można się było z innymi łachudrami pośmiać.
Sumienie nie pozwoliłoby mi także uznać w tym przypadku, że zdjęcie zatrzymuje czas. Musiałbym wtedy zgodzić się na wieczną mękę dwojga bezbronnych ludzi. Na to, by w nieskończoność brali udział w scenie swojej kaźni. Mam nadzieję, że zdjęcie nie zatrzymuje czasu, a jest to jedynie pewien rodzaj przesądu. Coś w rodzaju lęku Indian przed aparatem (w efekcie zdjęciem), jako złodziejem duszy.

Przykład:
Rozstrzelanie członka Viet Congu.

Myślę, że wielu z nas zna to zdjęcie ukazujące generała policji Republiki Wietnamu, strzelającego z pistoletu do jeńca ze związanymi za plecami rękoma. Jaką historię opowiada to zdjęcie? Znane są przynajmniej trzy różne, z czego żadna nie jest ani lepsza ani gorsza od pozostałych.  Dla człowieka, który widzi je po raz pierwszy w życiu, może być wykonane równie dobrze w Wietnamie, Korei lub  miejscu w Azji. Myślę, że i czas trudno byłoby określić laikowi. Oto słowa autora zdjęcia z wywiadu dla Time'a (za Wikipedią):
The general killed the Viet Cong; I killed the general with my camera. Still photographs are the most powerful weapon in the world. People believe them; but photographs do lie, even without manipulation. They are only half-truths. ... What the photograph didn't say was, 'What would you do if you were the general at that time and place on that hot day, and you caught the so-called bad guy after he blew away one, two or three American people?

7 komentarzy:

byazi pisze...

Indianie mieli rację- zdjęcia coś kradną. zawsze!

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Skoro tak, to dlaczego tak chętnie fotografujemy siebie i wszystko dokoła? Aż tak upadliśmy, by z premedytacją dawać się okradać (w skrajnych przypadkach dokonywać auto-kradzieży)?

Można faktycznie uznać, że fotografia kradnie-zawłaszcza sobie rzeczywistość. Idąc dalej możemy stwierdzić, że rzeczywistości już nie ma, prócz tej na zdjęciach. I nas nie ma, oprócz naszych kopii (oryginały są już tylko na zdjęciach).

Jest aż tak źle? Czy aż tak dobrze? Bo jeśli żyjemy w kopii rzeczywistości (platońskim cieniu), to zarazem wszystko jest, jak i nic nie jest możliwe.

byazi pisze...

fotografia jest obrazem a obraz wizualnym wrażeniem odbieranym przez człowieka żyjącego w różnych kulturach i społeczeństwach... z róznym bagażem wewnętrznym i zewnętrznym.

przychylam się stwierdzeniu, że fotografia jest wynalazkiem chemików a nie malarzy :)) przecież mówi się o " realnej nierealności fotografii"??

bliski mi temat fotografia w antropologii. i pamiętam, że ostatnią zasadą ww jest CZYN- fotografowanie jako czynność nigdy nie jest działaniem neutralnym, gdyż doświadczenie (-kontekst kultralny, ideologiczny, osobowościowy) przeżywane przez osobę fotografującą bezpośrednio na pewnym poziomie wiąże ją z rejestrowanym obiektem: wybór perspektywy, kadrowanie itp. (-także fotografia dokumentalna!!)...

tak więc dochodzimy do wniosku, że TEN obraz nie jest właściwym odbiciem rzeczywistości. fotografia balsamuje rzeczywistość, ale jednak kłamie.

byazi pisze...

aaaa- a co zdjęcia kradną??? rzeczywistość.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

problem odbioru w różnych kulturach, to jeszcze osobna sprawa. z zajęć z antropologii kulturowej pamiętam m.in. to, że różnie bywa z rozpoznawaniem siebie na zdjęciach wśród ludów tubylczych. o ile się nie mylę, to przykład pochodził gdzieś z Oceanii. Osoby sfotografowane nie rozpoznawały się na zdjęciach (chyba kłopotliwe dla nich było rozdwojenie - ja tu i tam?? niemożliwe! :) a może chodzi o brak 3-wymiaru?

Wynalazcą fotografii był malarz - Daugerre (jego kolega i współpracownik Niepce był... wynalazcą!) :)

Dla mnie również nie ma fotografii "obiektywnej" (czysto), a jednak można spojrzeć na to zjawisko od strony czysto technicznej - jest maszyna, która oddaje to co "widzi" niezależnie od tego, jak my to coś postrzegamy. Nurt "obiektywny" w fotografii ma silne zakorzenienie (odciąć fotografię od sztuki itp). Cytat z Minora White'a (za Sontag, O fotografii):
"umysł fotografującego podczas wykonywania zdjęcia zieje pustką [...]".
Wg jednych fotografia umożliwia poznanie, wg innych zaciemnia. Nie sądzę jednak by kłamała. Bo znowu, jeśli nie jest obiektywna - za nią stoi człowiek który dokonuje wyborów. To, że ukaże jakiś wycinek, subiektywną rzeczywistość, swoją jej wizję - tego kłamstwem nazwać nie można. Kłamać może na poziomie słów, gdy powie np.: naprawdę tak było! ale nie jest to kłamstwo celowe. On w to może wierzyć.

Można też uznać, że zdjęcia nie kradną rzeczywistości, a co najwyżej zamieniają ją na jej własna kopię. Zresztą, trudno stwierdzić, ponieważ dawno już nie mamy dostępu do rzeczywistości. Wszystko jest już zapośredniczone.

Ostatnio zastanawiam się nad przezroczystością zdjęcia :)

pozdrawiam.

Bartłomiej Bałaban pisze...

Jeniec z tego co wiem sam był sadystą, którego rozstrzelano.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Za moment w poście zacytuję Susan Sontag. Wspominała właśnie o historii tego zdjęcia. Teraz mogę powiedzieć tylko tyle, że są różne wersje, z których nie wiadomo, która jest prawdziwa. Faktem jest tylko to, że został zabity bez sądu (pod publiczkę).