02 stycznia 2012

2012. Początek.

No i mamy. Rok katastrof i końców świata. Co jednak nie przeszkodziło ludziom w świętowaniu (po raz ostatni?) nadejścia 2012. Fakt, że na osiedlu petardki takie trochę przygaszone, nie za bardzo chciało im się rozświetlać ciemności bezśnieżnej nocy. Jak kryzys, to po całości! A propos, Sylwek bez grama śniegu?! Koniec świata, jak mawiał śp. pan Popiołek.

1 stycznia. Nic szczególnego. Nawet nie pamiętałem, żeby sobie przypomnieć, że mamy już 2012. Kira zwymiotowała na podłogę. Mam nadzieję, że to nie ten dzień decyduje o wszystkich kolejnych w roku. Choć, jeśli moc ową posiada ostatni dzień starego, to też niezbyt dobrze wróży.

2 stycznia. Poniedziałek. Kropi deszcz. Podobno w styczniu ma przyjść ochłodzenie. Czyżby temperatura mogła spaść aż do 0°C? No, nie wiem...

2 komentarze:

Caitlin pisze...

Mogłaby spaść temperatura, mógłby być śnieg, może nie chorowałabym tak jak choruję przy tej, beznadziejnej pogodzie...

Pozdrawiam!
Liadan

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Tego też ci życzę :)