01 grudnia 2011

Myszołów II - Wieczny Powrót Tego Samego

No i stało się! Jestem prześladowany, ja się tak nie bawię i w ogóle! Wracam sobie z Warszawy, dziecko śpi w foteliku, piękna pogoda... I nagle szum skrzydeł, łopot, pisk i... No, prawie... Znowu mnie przeleciał myszołów przed szybą. Oczywiście inny, w zupełnie innym miejscu i zupełnie inaczej. Trochę ciężkawo, ale jednocześnie bardzo zgrabnie (ciekawa figura...). I tak sobie przeleciał i tyle go widziałem. Był tak blisko, że mogłem dojrzeć jego oczy! Niesamowite.

Wniosek sam się nasunął (bystry może nie jestem, ale co zrobić): Na asfalcie leży tyle padliny, że dla takich niewybrednych drapieżców (ktoś zna wybrednych? Nawet człowiek nie świnia - wszystko zeżre) będzie wyżerka na całą zimę! Niedługo będziemy mieli w kraju osobniki wyspecjalizowane w sprzątaniu asfaltu. To z kolei, w znacznym stopniu może przyczynić się do zmniejszenia liczby wypadków, ponieważ kierowca nie będzie musiał przy 140 kaem na ha omijać padliny, by uderzyć w rowerzystę!

A rowerzysty i tak myszołów nie ruszy... Kierowco, nie warto!

APELUJĘ DO KIEROWCÓW: Pomóż drapieżnikom przetrwać zimę. Widzisz gryzonia - nie hamuj! Widzisz padlinę - nie rusz rowerzysty!

Ojej, poniosło mnie...

PS. Poluję na rower. Taki do jazdy po lesie...

Brak komentarzy: