03 marca 2011

Parawan

Zastanawiam się, jak to jest, czy faktycznie, tak jak pisała Susan Sontag, fotograf ukryty za parawanem swojego aparatu, znajduje się w pewnym sensie w innym, neutralnym świecie? Świecie, który nie angażuje i nie wymaga zaangażowania, lecz wymaga tylko, by nacisnąć spust (!) w decydującym momencie (Barthes). Tego samego wymaga się od żołnierza, czyż nie? Na wojnie owszem, lecz fotografowie "walczą" również na innych frontach - slumsy, głód, klęski żywiołowe. Parawan chwieje się czasem i fotograf widzi przez moment, że nie jest w innym świecie i nie obowiązują go inne reguły. Ginie, jak Capa lub tak, jak Carter, który być może w snach rozpoznał w sobie jednego z sępów obskakujących zagłodzone dziecko.

Od lat przeglądam zwycięskie prace World Press Photo i co roku zastanawiam się nad tym, na ile fotograf może lub nie może sobie pozwolić? Nie tylko obiektywnie, ale też wewnętrznie, w granicach swojego umysłu. Gdzie leży granica, poza którą żaden parawan skutecznie nie przesłoni faktu, że wszyscy uczestniczymy w tym samym.

12 komentarzy:

agnieszka pisze...

World Press Photo-im bardziej szokujące zdjęcie,tym lepsze
ja-nie mogę na to patrzeć

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Ciekawe jest to, że do pewnego momentu da się wszystko tłumaczyć chęcią ukazania ludziom, którzy zadowoleni z życia nic nie robią dla innych, bądź niezadowoleni z życia nic nie robią, bo nie warto.

Z tym, że wśród fotografów z pewnością znajdzie się i taki, który zechce pokazać na tych zdjęciach siebie. Nie bezpośrednio, ale w twarzach, ciałach, niebezpieczeństwie. Jego zdjęcia krzyczą "ja tam dotarłem!". "dzięki mojemu poświęceniu widzicie co się dzieje z tym światem!". A później umierają. Z reguły wcześniej niż inni.

Kopacz pisze...

Dla mnie ze zdjęciami to jak z poezją. Ważne jest natchnienie, nie zaś wyszukanie.
Yo - 49 dni!!!

Tomek "szamanick" Torój pisze...

49yo! :) TO brzmi jak szacowna whisky! :) Albo życzenia, żeby jakoś do 49 dociągnąć, a już coraz bliżej...

ALe widzisz Kopaczu, czasem jednak trzeba wyszukać, żeby pobudzić natchnienie.

Latarnik pisze...

Ja też odbieram fotografie jak poezję... Albo mnie urzeknie, zaintryguje albo nie. Chociaż sam jakoś nie mogę się przełamać do fotografii reportażowej, jakiś wewnętrzny wstyd przed wchodzeniem w czyjąś intymność we mnie jest...

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Wstyd, ale może też być lęk przed odrzuceniem - w tym kontekście pierwszy raz pomyślałem z takiej psychologicznej perspektywy. Z jednej strony człowiek nie chce z butami wkraczać na czyjeś terytorium (wojna?), z drugiej jednak boi się, że wkroczenie może wywołać odwet (s... z tym aparatem!). Pytanie - co nas bardziej rusza?

Co do poetyki fotografii, zgadzam się z wami, lecz gdy sobie uzmysławiam czym może być poezja, wtedy dopuszczam myśl, że fotoreportaż z wojny też może się w poetyckość wpisać ze swoim turpizmem.

Wiersz biały, sonet, rymy częstochowskie, oda, epigramat, tren, limeryk, haiku... Czy z fotografią nie jest podobnie?

To mógłby być temat do kolejnego posta :)

Behemon pisze...

Zgadzam się z Kopaczem!
Z drugiej strony, nasuwa mi się pytanie, dlaczego nie ma w tym konkursie moich zdjęć?? :-)

brakciszy pisze...

moim zdaniem: poezja jest najczesciej, dotknieciem intymnosci w najbardziej moralny sposob jaki znam. natomiast fotografia trupa jest najbardziej niemoralnym sposobem jaki znam. nie mowie o dokumencie zbrodni, wypadku jako takim. ale uzycie czlowieka i jego smierci... ale z drugiej strony , chode na wystawe (co roku) fotografii dziennikarskiej, po ktorej pare dni nie moge przyjsc do siebie. Fotografia moze pomoc , uczulic nas wszystkich na problemy , o ktorych czytac by sie nam nie chcialo, w dobie szybkiego obrazkowego przekazu informacji.a przez to moze pobudzic do dzialania, w roznej formie. chocby nawet wzbudzic szacunek i respekt do drugiego czlowieka.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Brakciszy, ale czy dokumentacja zbrodni nie wpisuje się w turpistyczny nurt fotografii?

Nie jestem przekonany czy z poezją jest tak jak piszesz, tzn. nie mogę się zgodzić, że najczęściej tak jest. Poezja może być, i często jest, sztyletem wbijanym w plecy Cezara. Intymność w poezji często zamienia się w ekshibicjonizm podmiotu lirycznego.

Fotografia jest sztuką, i jako taka dzieli się na nurty, które jednym do gustu przypadają, innym nie. Fotografowie (jak podejrzewam wielu z nich), nie ryzykują życia siedząc z żołnierzami w okopach, narażając się na ostrzał snajperów, by zdobyć sławę i pieniądze, lecz stracić życie lub zdrowie. Niektórzy (jak Miller) kończą na terapiach pourazowych . Czasami wydawca wypacza intencję, czasami odbiorca.

Bardziej martwię się nami - chodzącymi na wystawy, oglądającymi zdjęcia w gazetach itd. Martwię się tym, że potrzeba nam tego by nas na coś uczulić. Musimy namacalnie-naocznie, jak pewien Tomek, przekonać się, że to faktycznie boli.


Kiedy brakuje zdjęć z Libii - czy odczuwamy to tak samo silnie, jak byśmy odczuwali patrząc na obraz?

Nie ma co się okłamywać - potrzebujemy takich obrazów, potrzebujemy widzieć cierpienie. Dla naszego dobra. Dla katharsis.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Behemonie, było twoje zdjęcie, ale przepadło z kretesem. Byłeś na nim ty w dniu rozdania dyplomów na uczelni. Niestety, żyri okazało się być mało wrażliwe na tak chwytający za serce obraz :))))

PS. i miałeś czerwone oczy.

piotr lalik pisze...

w j. angielskim na robienie zdjęc używa sięokreslenia "shoot" czyli strzelać. nie wypierają się w swoim języku skojarzeń z polowaniem. u nas co najwyżej mówi się o "strzelaniu fotek" w młodzieżowym żargonie.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

To prawda! U nas jeszcze funkcjonują "bezkrwawe łowy".
A na marginesie, maja też "take" - zawłaszczenie :) Biorę sobie ten obrazek, jako świadectwo mojego panowania nad rzeczywistością :) Nic dziwnego, że Indianie bali się utraty duszy, niezależnie czy biały im powiedział: "I'll shoot you!" czy też "I'll take you!" :)