[brak słów]
Długo myślałem. Gosia mówi, że to nie najlepszy moment. Jednak, z jakiegoś powodu nie zapomniałem o nim. Zdjęcie zrobiłem pierwszego dnia Festiwalu Sztukistrzów, ale tę kobietę można tam spotkać bardzo często. Niby wolność słowa, to wolność słowa, ale czy to oznacza, że można mówić absolutnie wszystko? Czy taka wolność, jest czymś autentycznym, czy kolejnym ograniczeniem, które nieświadomie sobie nawzajem narzucamy? Wolność do krzywdzenia, obrażania, głupoty. Czy to jest wolność o jaką nam chodzi? Czy nie można inaczej? Wydaje mi się, że śmierć apb Życińskiego powinna nam otworzyć oczy na możliwości dane przez prawdziwą wolność do tego, by czegoś nie powiedzieć, przemyśleć, nie ranić.
Można nie uczestniczyć w życiu wspólnoty katolickiej, nie ufać "czarnym", ale to nikogo nie zwalnia od myślenia i uznania czyjejś mądrości i serca.
Komentarze
Mnie to też rusza, pozostaje nam jednak mówić wprost, że g.. to g... a nie kwiatek na łące.
Czy wyznacznikiem granic naszej wolności mają być wyroki sądów?
Wolność do wszystkiego to już chyba lekka anarchia, ale ta z kolei nie przejmuje sie granicami innych jednostek.
To chyba jednak coś więcej niż kwestia smaku i wyczucia, które o wiele więcej mają do powiedzenia w dziedzinie sztuki.
I jeszcze jedno - owszem, można mówić rzeczy, z którymi inni się nie zgadzają, ale czy obraza i rzucanie oskarżeń, to nie jest już przekraczanie wolności danej jednostki?