24 lipca 2010

Powrót

Wróciłem z mórz, wróciłem z gór.
Nie wróciłem do siebie.
Jak zawsze.


Nigdy nie trafiam do drzwi, choćbym wyjeżdżając zostawił je otwarte na oścież. Niby te same okna, ale już skażone Innym. Niby jet ciągłość czasowa - mogę z dokładnością do minuty zrekonstruować czas wyjazdu stąd tam, i przyjazdu stamtąd tu, a jednak czuję, że czasem coś tracę; czasem coś zyskuję. I jedno, i drugie trudne do zdefiniowania.

W dniu wyjazdu stąd i stamtąd czułem się tak, jakbym przebywał na granicy światów i jednocześnie był poza nimi. Daleko. Czuję dystans do miejsca i ludzi, nie wchodzę w rozmowy (na ogół), lub ślizgam się po nich z uczuciem dziwnej pustki. Walczę z tym, rozmawiam i zaczynam czuć, by po chwili, czasem po kilku minutach, znów być nieobecnym.

Dziwne uczucie nieobecności towarzyszy mi w różnych sytuacjach od zawsze. To nawet zabawne. Idziesz obok kogoś, a czujesz jakbyś unosił się nad własną głową. Rozmowy którą prowadzisz słuchasz z zewnątrz. Jednocześnie widzisz przed sobą drogę, którą zmierzasz i siebie - tak jakbyś miał drugą głowę, która przechyliła się nieco w bok, by mieć lepszy widok ciebie. Zabawne uczucie.

Powrotów nigdy nie lubiłem, ale nie lubiłem też samego momentu wyjazdu. Dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach zaczynam czuć Drogę i ekscytację, jaką sprowadza na mnie podróż. Z powrotami jest już gorzej, ponieważ potrzebuję kilku, czasem kilkunastu dni na zasymilowanie się ze starym-nowym miejscem.

Zawsze pozostaje poczucie utraty Czegoś.
Dlatego wciąż lubię opuszczać Tu.
Lubię zdążać Tam.
Lubię być-nie-być

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Powroty bolą... Nie wiem, czy masz podobnie. Uważnie przeczytałem Twoją relację. Zazdroszczę Ci - że masz jakiekolwiek miejsce, gdzie wracasz - nie mówię o powrotach do czterech ścian. Wracasz do siebie - to wielki komfort. Jeszcze się tego nie nauczyłem.

Pozdrawiam włóczęgowsko!

Holden JAREK Cyprian pisze...

wciąż być w drodze... wciąż...

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Mimo wszystko powroty bolą, to tak jakby wrócić w rzeczywistość przedinicjacyjną. Ślepy zaułek - iść przed siebie tracąc siebie, a jednocześnie zyskując siebie. Da się tak?