To już dziesięć dni od poprzedniego wpisu. Zajęty przeklinaniem wyrodnej muzy przegapiłem kilka inspirujących momentów. Może kilkanaście, a może kilkadziesiąt. Nie wiem, ponieważ przegapiłem. Nic to, rzekłby mały rycerz z dużą szabelką – mistrz ciętej riposty – Imć Jamć Wołodyjowski.
Tydzień temu po raz pierwszy uczestniczyłem jako widz w 3 żywiołach (dzięki transmisji internetowej). Ileż tam było inspiracji. Można rzec, że muza na muzie i muzą poganiała! Ile przygody i świata - głównie wschodu i południa. Nie było północy. To dało mi do myślenia.
Może za jakiś czas. Na pewno!
Jeden wątek przewijał się bardzo wyraźnie przez cały czas - warto marzyć. Marzenia mają w sobie moc. Ale moc potrzebuje płaszczyzny, dzięki której zostanie wyzwolona, a chodzi tu oczywiście o działanie.
Marzyć zawsze potrafiłem.
6 komentarzy:
ja też :-)
i nawet nie czuję rozczarowania, że marzenia się nie spełniają, no bo jak, skoro ich nie spełniam, bo jestem zajęta marzeniem.
ja też
jam Ci marzyciel!
Ja też!!!
Witajcie w gronie, tu zacytuję Kena Keseya, Zadołowanych Psubratów! (z tym, ze to zadołowanie bierzcie z przymrużeniem oków) :)
...wolę marzenia od ich spełnień...:):)....
Hm, marzenia bez spełnień mogą być na dłuższą metę męczące. Potrzebna jest jakaś motywacja do dalszego marzenia :)
Prześlij komentarz