31 lipca 2009

Lisom, lisom...


Około 20 minut temu widziałem lisa. Gdyby nie to, że miasto, to nawet bym za nim poszedł, ale lis w mieście kojarzy się głównie ze wścieklizną, więc sobie odpuściłem. Zwłaszcza, że towarzyszyła mi Kira. Z jej perspektywy, przepadła okazja do zabawy z Pięknym Nieznajomym, a że sama lekko rudawa...

Ale chciałem o czym innym. Toczy się we mnie pewien spór. W pewnym sensie można chyba uznać, że wewnętrzny spór (niezależnie czego dotyczy) jest oznaką pewnego kryzysu - wartości, światopoglądu, etc. I niech tak będzie, ponieważ pasuje mi to do teorii. Rzecz w tym, że za każdym razem, gdy przeżywam jakiś kryzys, czy taki właśnie jak obecnie, spowodowany pewną lekturą, czy też inny, spowodowany, dajmy na to, idiotycznym siedzeniem w mieście, COŚ się WYDARZA. Z reguły, to coś ma charakter dziki lub co najmniej nieoswojony! Pustułka, żurawie, lis... I Wszystko w mieście. Ok, pustułka to już gatunek niemal miejski. Ale żurawie?! Lis?! Ach, przecież to dzięki pustułce, na którą polowałem dłuższy czas stercząc na balkonie z aparatem, ujrzałem żurawie.

Gdybym był bardziej otwarty, choć wydaje mi się, że jestem wystarczająco, może odczytywałbym to w kategorii samo-narzucających się znaków? Dla każdego coś dobrego - skoro nie widzisz znaczków, to masz! Bęc! Żuraw... Takie coś trudno przeoczyć, szczególnie, gdy żurawia jest czterdzieści sztuk! Ale chyba aż tak otwarty nie jestem...

Tylko tak sobie myślę, że szkoda takie zdarzenia traktować jako zwykłe przypadki. Cóż za marnotrawstwo!

PS. "Panie władzo, ja naprawdę nie jestem podglądaczem, ja robię zdjęcia ptakom! Ale nie takim! Nie!!!"

26 lipca 2009

Majdanek


Któregoś dnia w lipcu odwiedziłem Majdanek. Nic się nie zmieniło, wciąż robi tak samo ponure wrażenie, niezależnie od tego ile czasu minie od poprzedniej wizyty. Atmosfera przytłacza na każdym kroku, a jednak wszędzie słychać i widać triumf życia. Trawa, odniosłem wrażenie, miała bardziej żywe kolory niż w okolicy obozu, skowronki, makolągwy... Momentami, te barwy i dźwięki wręcz nie pasują, że aż chciałoby się zabronić:



18 lipca 2009

Brak słów


Mnóstwo! Mnóstwo spotkań, wiele do opisania, żeby nie umknęły. Umykają. Brak słów. Nawet sny ostatnio mam milczące. To chyba coś oznacza? Znam przyczynę. Niestety, w obecnym momencie jestem bezsilny. Mogę tylko patrzeć, jak słowo-obrazy wymykają mi się, choć bywa, że już na wyciągnięcie ręki...

Poranny spacer z psem. Bawi się, jak zwykle zwracając uwagę przechodniów. Z naprzeciwka zbliża się starsza kobieta z siatką i uśmiechem.
"Wilczur. Bardzo łatwo odróżnić wilczura od mieszańca. To wilczur? Psy i konie. Jeździłam wyczynowo przez 18 lat..."
Odeszła.


Pies uspołecznia człowieka. Kto by pomyślał, że będę sobie na ulicach gawędził z obcymi ludźmi? Może takie doświadczenia są potrzebne? Może dzieje się to w jakimś celu?

Przyczyna bezsłowia? Księgarnia! Może chodzi o godziny? Wzięcie nagle swojego życia w tak ścisłe ramy, narzucenie ich na umysł, by był w stanie wytrzymać cykl ośmiogodzinny. Zauważam, że przez pierwszą godzinę, półtorej mój umysł pracuje pełną parą. Mnóstwo pomysłów, słów i zapału! A później jest coraz bardziej milczący, zamyka się w sobie. Zasypia.

Może też być inna przyczyna. Słowa. Mnóstwo słów! Jestem nimi otoczony. Wszystkie słowa są właśnie w tej księgarni. Umysł zostaje stłamszony. Jak? Co? Kiedy? Gdzie? Przecież wszystko już jest! Pod ręką, w zasięgu wzroku! Nic już nie zostało do spisania! Nawet zdjęcia są od początku do końca, tzn. TERAZ.

Jak wyrwać się z odsłowienia?

Uczyć się na nowo... i wyzwolić!



08 lipca 2009

MJ


Codziennie sobie obiecuję, że wreszcie coś napiszę. Nawet to czuję. Dzień się kończy, nadchodzi noc, zaskakuje mnie sen... Zawsze. Dziś obejrzałem ceremonię pogrzebową Michaela Jacksona. Nie podejrzewałem się o to, że takie wydarzenie jest w stanie mnie wzruszyć. Może to kwestia tego, że jego muzyka była zawsze? Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Od kiedy pamiętam.

Jedna z pierwszych, samodzielnie zakupionych przeze mnie kaset, to była Bad. Doskonała! Ach, pamiętam jak bałem się klipu Thriller! O rany, ileż się naprzeżywałem... Dopiero Mann i Materna wyleczyli mnie z tego lęku.

Program TVP Info przypominał momentami studio oskarowe - komercja, show, widowisko... A mnie po prostu wzruszyło i koniec!

Szkoda słów...

Heal The World

((i think about the gererations
and thay say thay want to make it
a better place for our children & our children's children
so that thay thay thay know it's a better world for them
and i think thay can make it a better place))


There's A Place In
Your Heart
And I Know That It Is Love
And This Place Could
Be Much
Brighter Than Tomorrow
And If You Really Try
You'll Find There's No Need
To Cry
In This Place You'll Feel
There's No Hurt Or Sorrow

There Are Ways
To Get There
If You Care Enough
For The Living
Make A Little Space
Make A Better Place...

Heal The World
Make It A Better Place
For You And For Me
And The Entire Human Race
There Are People Dying
If You Care Enough
For The Living
Make A Better Place
For You And For Me

If You Want To Know Why
There's A Love That
Cannot Lie
Love Is Strong
It Only Cares For
Joyful Giving
If We Try
We Shall See
In This Bliss
We Cannot Feel
Fear Or Dread
We Stop Existing And
Start Living

Then It Feels That Always
Love's Enough For
Us Growing
So Make A Better World
Make A Better World...

And The Dream We Were
Conceived In
Will Reveal A Joyful Face
And The World We
Once Believed In
Will Shine Again In Grace
Then Why Do We Keep
Strangling Life
Wound This Earth
Crucify Its Soul
Though It's Plain To See
This World Is Heavenly
Be God's Glow

We Could Fly So High
Let Our Spirits Never Die
In My Heart
I Feel You Are All
My Brothers
Create A World With
No Fear
Together We'll Cry
Happy Tears
See The Nations Turn
Their Swords
Into Plowshares

We Could Really Get There
If You Cared Enough
For The Living
Make A Little Space
To Make A Better Place...

Heal The World
Make It A Better Place
For You And For Me
And The Entire Human Race
There Are People Dying
If You Care Enough
For The Living
Make A Better Place
For You And For Me

You And For Me
Make A Better Place

You And For Me
heal the world we live in
You And For Me
save it for our children

05 lipca 2009

Na razie nie piszę


Wena jak odleciała, tak nie chce wrócić. Zupełnie jak Kira. Z Kirą jednak, sprawa wygląda o tyle dobrze, że jej materialność jest bardziej uchwytna, zaś eteryczność Weny pozwala chwytać tylko jej przejawy, a tych również nie ma zbyt wiele. Czekam.

PS. "na razie", oznacza: w każdej chwili mogę.
PS2. Postaram się napisać coś w poniedziałek...Wieczorem.