16 października 2009

Chleb

Ostatnio dość często przeżywam chwile zadziwień. Od pierwszego śniegu i kolorowych drzew pod nim skrytych począwszy. Wczoraj w pracy przeżyłem kolejne. Szok zmysłowy...

Wyobraźcie sobie pomieszczenie pod poziomem chodnika, a w nim brak okien i wentylacji. Teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że czujecie świeży, gorący jeszcze chleb! Taki z piekarni, albo wręcz taki w piekarni. Taki, który dopiero wyłania się niczym słońce spoza horyzontu pieca. Może to było złudzenie, ale aromat był tak silny, tak mamiący zmysły, że umysł poddał się bez walki, malując przed oczami (?) taki oto obrazek:
Wejście do piwnicy znajdowało się pod gankiem domu Dziadków i od wieków przykryte było zardzewiałą blachą, którą ze zgrzytem odsuwało się na bok, by odsłonić stare schody. Lubiłem tam zaglądać ze względu na specyficzny zapach tajemnicy - mrok i cisza robiły swoje. Po wejściu trzeba było włączyć światło (albo w domu jeszcze...), które jednak nie dawało zbyt wiele nadziei na ujrzenie więcej. Pośrodku dużego pomieszczenia znajdował się ON. Piec chlebowy. Przez ostatnich kilkanaście lat zapomniany, ale kiedyś...

Babcia wsuwa do pieca długą, drewnianą łopatę, by po chwili wyciągnąć pełną pachnącego słońca. Zbyt gorące by jeść. Smakowicie zaślepiające by nie jeść.
Dziś piec nie żyje. Zabiła go nowoczesność. Już nie huczy i nie bucha. W zasadzie już pieca nie ma. Wspomnienie.

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

mam identyczne wspomnienie, tylko moja babcia piekła chleb w domu, gdzie był piec węglowy z odsuwanymi fajerkami. zapach takiego chleba jest niepowtarzalny! ja też piekę chleb w domu, ale w piekarniku elektrycznym. jednk to już nie TO... :-( nawet krednes mam z babcinych czasów dla dopełnienia klimatu, jednak to już nie TO.

blue world pisze...

...przez ostatnie dwa dni brakowało u nas prądu, co sprawiło, że w przenikającym do szpiku kości zimnie też zatęskniłam za prawdziwym ciepełkiem z pieca i zapachem chleba... podczytując Twoich słów kilka pomyślałam jakie to fajne, gdy się podobne wspomnienia spotkają na drodze... dobrego dnia!
pozdrawiam ;)

Holden JAREK Cyprian pisze...

...MAM podobne wspomnienie (różnią nas szczegóły:)))) - często je odkurzam i podaję... Synowi...
pozdrawiam

Holden JAREK Cyprian pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Kopacz pisze...

A jak świetnie na takim piecu się kimało :)

MajaK pisze...

Aj,jak cudnie zapachniało!!! Mam wspomnienia z wakacji...jeździłam na wieś do znajomej mojej Mamy....Ona w kazdy piątek uroczyście celebrowała piec zenie chleba....jak msze.....uwielbiałam Ją obserwować...ja w tym czasie siedziałam na małym stołeczku i zerkając na płonące drewienka w piecu...(później się wybierało resztki żaru i do rozgrzanego pieca...na łopacie.....chleby...siup...)..ROBIŁAM MASŁO.....mmmmmmmm........na końcu zawsze....z resztek ciasta robiła POSKROBEK...placek wielkości talerza.......wyobraxcie sobie tylko.....cieplutki,pachnacy placuszek posmarowany świeżutkim masełkiem........RAJ....:):)....

Anka W. pisze...

Mmmniam:)

Pyszne wspomnienie.
Uwielbiam pachnący świeżością chleb i rozgrzane piece kaflowe, o które można oprzeć się i grzać...

Małgorzata pisze...

Świeży chleb to jedno z moich ukochanych wspomnień z dzieciństwa. Babcia piekła chleb w zwykłym piekarniku i był pyszny:) Pamiętam jak wcinałam jeszcze gorący i jak palce się parzyły od lepkiego miąższu...Ech...

słodko-winna pisze...

Przeprowadzono kiedyś badania, że zapach świeżego chleba wywołuje w ludziach poczucia bezpieczeństwa....radzono by w supermarketach rozpylano ten zapach, sprzyja to chętniejszemu sięganiu do kieszeni;))
A zapach chleba - bezpieczeństwo to nic dziwnego, bo zwykle dom kojarzy nam się z tymi dobrymi emocjami :)
Ps. zgłodniałam!

Latarnik pisze...

Raz w życiu widziałem taki prawdziwy piec chlebowy. Potem spotkałem ludzi, którzy kupili chatę w górach i chcieli sobie taki piec sprawić. Nie wiem czy im się udało. A zapach świeżo upieczonego chleba... Dawno go nie czułem...

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Ho, ho! Witam Bractwo Chlebowe! :) To są wspaniałe wspomnienia. Jedne z tych, które chyba najmocniej wbijają się w świadomość i stanowią o nas. Wielu moich kolegów (w zasadzie wszyscy) z czasów dziecięctwa i wczesnej młodości byli pozbawieni tego typu przeżyć - cóż, taka dzielnica to była :) i nie miałem po wakacjach czy feriach, o czym z nimi gadać.

No, Zawisza zmieniła ten stan, nie Kopacz?

A tu proszę! Wszyscy jak Jeden! Czad.