Zasłyszane przed sekundą
Nie podoba mi się retoryka mediów. Właśnie włączyłem Fakty i oto co usłyszałem:
"Plutonowy ... jest 11 ofiarą" - plutonowy był, był 11 ofiarą. Był plutonowym. Już nie jest. To trudniejsze, prawda?
"To wielka tragedia dla Rzeczypospolitej" - fakt, to wielka tragedia dla Rzeczypospolitej, ale czy większa niż dla bliskich zabitego żołnierza? Oczywiście, to Rzeczpospolita wysłała tam żołnierza (abstrahując od moralnej strony całej sprawy), więc z taką możliwością musiała się liczyć. W końcu nie pojechał tam grać w bierki. Tym większa jest to tragedia dla rodziny, nie zaś dla państwa. O rodzinie nie wspomniano nic, nawet słówkiem.
Już wiem czemu nie lubię z jednej strony, a z drugiej lubię wiadomości nadawane w mediach.
"Plutonowy ... jest 11 ofiarą" - plutonowy był, był 11 ofiarą. Był plutonowym. Już nie jest. To trudniejsze, prawda?
"To wielka tragedia dla Rzeczypospolitej" - fakt, to wielka tragedia dla Rzeczypospolitej, ale czy większa niż dla bliskich zabitego żołnierza? Oczywiście, to Rzeczpospolita wysłała tam żołnierza (abstrahując od moralnej strony całej sprawy), więc z taką możliwością musiała się liczyć. W końcu nie pojechał tam grać w bierki. Tym większa jest to tragedia dla rodziny, nie zaś dla państwa. O rodzinie nie wspomniano nic, nawet słówkiem.
Już wiem czemu nie lubię z jednej strony, a z drugiej lubię wiadomości nadawane w mediach.
Komentarze
Ale rozumiem Twoje rozgoryczenie...
A retoryka mediów jest ogólnie bardzo retoryczna... :)
Dla mnie silniejsze jest był plutonowym, bo to oznacza, że jego ofiara była ostateczna i najwyższa. Ofiarą można być, ale niekoniecznie wiąże się to ze śmiercią.
Dlatego mimo wszystko mocniejsze jest był niż jest.
Natomiast drugi fragment, no cóż...Też odwrócenie uwagi, bo kraj wysłał, to kraj cierpi najbardziej, żeby nie zarzucać, że to wina Państwa. Ech...
Poza tym chyba dla Polaków jednak ważniejsze jest to co było - jesteśmy wciąż niepogodzeni z przeszłością, lubujemy się (jako naród) w martyrologii i odnoszę wrażenie, iż wcale nie po to by się uczyć i wyciągać wnioski, lecz po to by innym pokazywać, jak wiele krzywd doznaliśmy i jak bardzo potrzebujemy głaskania po główce. Nie nabieramy mocy, lecz marnujemy ją na bezowocne rozpamiętywanie.
Dlatego, mimo iż w pewnych aspektach, wg mnie, macie rację z Latarnikiem, to jednak uważam, że o ofierze w tym przypadku należy mówić w czasie przeszłym. Tak jak o ofiarach np. II WŚ.
pozdrawiam ciepło!
Dla przykładu - relacje w tv (konkretnie: wywiad z jakimś lekarzem) z tragedii w kopalni, gdzie z dosłownością przebijającą każdą skórę - jakkolwiek twarda by była - czy aż tak trzeba, byśmy czuli? Nie sądzę! Ale prawa rynku to prawa rynku - żeby była oglądalność ma być: dosłownie, dosadnie, krwawo... Paskudztwo. Skutek: skóra coraz grubsza i coraz mocniej trzeba w nią uderzać.