Spacery z psem mają jedną, niewątpliwą zaletę - pozwalają widzieć początek. Można wręcz rzec prapoczątek. Pojawiało się nad horyzontem nim Matka Ziemia zrodziła życie. Jak życie się na niej pojawiło? Moim zdaniem zamieszany był w to jakiś trickster... Ale to już inna historia.
A później już tylko furtka do Tajemniczego Ogrodu... No dobrze, może niezbyt tajemniczy i nie do końca ogród, ale liczy się idea, prawda? Ważne żeby wyjść z murów i zatopić się w Zamieściu.
Później już tylko przed siebie. Jak najdalej, jak najdłużej. Trzeba pamiętać tylko o tym, by się odruchowo nie odwrócić, by nie zamienić się w słup soli. I zostać.
A Kira niestety nie miastu pokazała język...
6 komentarzy:
.....poszłam cichaczem za Tobą...i to mnie ten jęzor Twój pies pokazał...:):)....
Ach to stąd zamoście:)))
Odpocznienie ... :)
I te kojące kolory ... przed snem!!!
Błogość i nieważkość.
..śliczne fotografie.. urzekło mnie zdjęcie -'furtka do Tajemniczego Ogrodu'..:)
Kopaczu! To dzięki Tobie, bo już byłem przerażony wizją miasta bez wyjścia od tej strony. Ostatnia próba przed twoim przyjazdem zakończyła się gumowym kurczakiem rozjechanym przez jakąś oponę. ;)
Nieważkość! Tak! To jest to! Nieważkość spraw!
Cieszę się, że Kira nie mnie pokazała język, bo musiałbym się na nią obrazić. Teraz mogę odetchnąć z ulgą (a jej pewnie i tak wszystko jedno).
Co do zamościa (z małej litery) ,to jest całkiem możliwe - w Cisnej jest taki bar, przy drodze na Wetlinę, który nazywa się, o ile mnie pamięć nie myli, Na zamościu :)
Tej furtki szukałem długo. Mniej więcej od zawsze. Tak naprawdę jest wszędzie, w każdym miejscu (i momencie),gdy uda się wydostać poza, ponad... :)
Prześlij komentarz