Doświadczyłem we wtorek wiecznego powrotu tego samego na stare śmieci. To w te lasy pojechałem na pierwszy zawiszacki obóz (Łążek Zaklikowski), a później wracałem na kolejne obozy i zloty. Piękne to były czasy i niesamowite przygody, które wespół z ciągłymi wyjazdami na wieś do dziadków oraz do gajówki pradziadka Adama w Rozkopaczewie, ukształtowały moją mentalność. Usposobiły anty-miejsko. I dobrze mi tak!
A na koniec przez szybę, pół-śniąc pół-jawiąc, dojrzałem bramę nieba, na straży którego wirowało tornado. A te leżące kłody, to pewnie krzyże męczenników, którzy o tę bramę się rozbili.
8 komentarzy:
PIĘKNY opis ostatniej fotografii!
Sorry, ale ta z żółtymi liśćmi na drodze już jest tłem na moim pulpicie:)
..śliczne zdjęcia niezwykłych miejsc.. pozdrawiam..
Lovely pictures.
...cudne wędrowanie....kocham takie miejsca......pięknie fogtografujesz!!.....
Dziękuję. A co do wędrowania - to życie. Nie wyobrażam sobie innego. Choć fizycznie nie zawsze można - to chociaż myślą, wyobrażeniem. Ważne by nie stać w miejscu i nie obrastać mchem ;)
Choć w przypadku drzew, to się akurat sprawdza...
....czasen mi się śni,że i one wędrują...uciekają od złych ludzi ku dobrym się garnąc......kocham stare drzewa....dają mi siłę.....
Prześlij komentarz