Lasy Janowskie
Doświadczyłem we wtorek wiecznego powrotu tego samego na stare śmieci. To w te lasy pojechałem na pierwszy zawiszacki obóz (Łążek Zaklikowski), a później wracałem na kolejne obozy i zloty. Piękne to były czasy i niesamowite przygody, które wespół z ciągłymi wyjazdami na wieś do dziadków oraz do gajówki pradziadka Adama w Rozkopaczewie, ukształtowały moją mentalność. Usposobiły anty-miejsko. I dobrze mi tak!












A na koniec przez szybę, pół-śniąc pół-jawiąc, dojrzałem bramę nieba, na straży którego wirowało tornado. A te leżące kłody, to pewnie krzyże męczenników, którzy o tę bramę się rozbili.












A na koniec przez szybę, pół-śniąc pół-jawiąc, dojrzałem bramę nieba, na straży którego wirowało tornado. A te leżące kłody, to pewnie krzyże męczenników, którzy o tę bramę się rozbili.
Komentarze