09 sierpnia 2009

Waliza wspomnień II


Podobno kiedyś potrafiłem rysować i malować. Oczywiście na poziomie początkującej podstawówki, której głównym celem wcale nie było wykształcić Michałów Aniołów, zwłaszcza nie to drugie. Jednak nauczycielka od plastyki szybko wybiła mi absurdy o freskach, we wszystkich wiodących kaplicach w kraju, z głowy. Namalowałem któregoś dnia plakatówkami na kartce z bloku rysunkowego wspaniałą scenę: rekin pożerający rybę. Szczególnie z rekina byłem dumny i do dziś uważam, że był naprawdę dobry (choć mówię to z perspektywy człowieka, który nie ma już zdolności plastycznych).

Moje koleżanki oraz koledzy z klasy byli zachwyceni. Zabrali mi to dzieło i przed salą, kiedy po przerwie wchodziliśmy na lekcję plastyki, wepchnęli nauczycielce przed oczy. Ta spojrzała, wydęła wargi i prychnęła: no i co w tym dobrego?

No cóż, może nie dorównałem do jej klasy. Dziś po latach, myślę sobie, że to był naprawdę dobry obrazek i zastanawiam się, w którym momencie swojej nieudanej kariery usłyszała to pytanie z ust osoby oceniającej jej osiągnięcia. A może od początku była nauczycielką i tylko w wyobraźni tworzyła coś wiekopomnego?

No, po prostu kaplica! Choć przyznać jej trzeba, że osiągnęła swój cel - przeszła do historii! Nie wiem tylko czy była świadoma, że istniał w historii pewien malarz, który swoją karierę artystyczną zakończył bardzo podobnie...

Brak komentarzy: