30 kwietnia 2009

Horrory - dyskusja ttoroj...


Natchniony lekturą Obrzędów przejścia Arnolda van Gennepa wpadłem na taki oto koncept.

Brak rytuałów przejścia we współczesnym świecie pociąga za sobą potrzebę bania się oraz zaspokojenia tego strachu! Rolę pełnioną przez duchy, bogów, którzy wskazywali właściwe pola działania a za niewłaściwe karali częstokroć śmiercią, tę rolę przejęły dziś horrory. Zżymałem się niejednokrotnie na głupotę bohaterów tego typu filmów. Do dziś, gdyż uświadomiłem sobie, że oni muszą postępować głupio-niewłaściwie. W przeciwnym razie nie złamaliby jakiegoś tabu, co z kolei nie sprowadziłoby na nich kary.

Ileż to razy niepohamowana ciekawość staje się przyczynkiem całej serii nieszczęść, kataklizmów, tragedii głównych postaci filmu. Zakazany owoc kosztuje, a cena rynkowa jest niemała. Boimy się oglądać horrory, ale spomiędzy palców zerkamy na ekran, czy ofiara została spełniona. Czy bohatera, a tak naprawdę antybohatera spotkała kara za złamanie tabu.

W mojej opinii to właśnie ci biedni głupcy są negatywnymi postaciami filmu, które walczą nie z prześladującym ich złem, lecz słuszną (choć są wyjątki) karą za nieodpowiedzialne postępowanie.

2 komentarze:

Kopacz pisze...

Problem w tym, że teraz bardzo trudno o dobry horror. To co teraz wychodzi, to powielane, zwiędłe niczym nie powalające gnioty. A i czas azjatyckich koszmarów dobiegł końca (wyjątek nie od razu, że perełka to RE-CYCLE a.k.a Gwai wik, ma swój urok). Reszta zatacza te same kręgi, różnią się tylko tytuły. Pomijając klasykę, ostatni dobry horror jaki widziałem i pamiętam do tej pory, to The Descent (Zejście) z 2005 roku. W tym roku rzekomo pojawi się część druga, ale to będzie nic innego jak olbrzymi stolec w stogu siana. Pozdrawiam.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

No, można powiedzieć, że kręcone są wedle jakiegoś wzoru, z tym, że można bardziej lub mniej twórczo. Rytuały też odbywają się według jakichś wzorów, a zmienne dodają poszczególne kultury. Te gnioty mają swoje zalety - człowiek wie czego może się spodziewać i już tak bardzo nie zasłania oczu. A dzięki temu uczestniczy w rytuale. Uczestniczy już jako wtajemniczony - oglądamy ten rytuał, jako ci, którzy wiedzą kim jest karzący, nawet, jeśli reżyser pokazuje nam tylko cień jego postaci. Inicjowani tego nie wiedzą. Dla nich ów cień jest tajemnicą, która nigdy nie zostanie rozwikłana.