Plany, plany, plany

Nie cierpię przeprowadzek. Na myśl o pakowaniu, przenoszeniu, ustawianiu, rozpakowywaniu, robi mi się nieciekawie. Może chodzi o zmianę?
Nie swoje - nie swoje
Nie swoje - swoje
Swoje - nie swoje
Swoje - swoje
Przyznaję, że druga opcja w jakiś sposób wynagrodziłaby męki związane z niedogodnościami. W pewnym sensie można tu mówić zapewne o rytuale przejścia. Z jednego lokum do drugiego co prawda, ale sądzę, że dotyka to całego naszego Ja.
Pozostaje dziwne uczucie, że część mnie zostaje tutaj, że wsiąkła w ściany niczym farba - namacalny ślad istnienia w czasie i przestrzeni. Czy miejsce pamięta? Święta przestrzeń przez pewien czas chroniąca w swym kręgu kilka istnień.
Czas przeprowadzki to zawieszenie w czasie i przestrzeni. Przez moment - jeśli brać pod uwagę okres całego życia - jesteśmy Nigdzie, Poza.
Nie ma nas?
Komentarze
Nie wiem czy "kąty" przesiąkają nami, natomiast jestem pewna, że my przesiąkamy "kątami" i zabieramy je z sobą choćby w powracających snach.....
Kąty przesiąkają nami - jeśli byliśmy dobrzy, to komuś będzie się tu dobrze mieszkało i dobro oraz spokój, które tu zastanie będzie jego udziałem. Jeśli natomiast było z nami kiepsko - to ktoś może mieć kłopoty...
Tak sobie tylko rozmyślam.