22 grudnia 2008

Odejścia


Stało się. Nasz kot przychodni, towarzysz paru lat, Ten-Którego-Miauknięć-Obawiały-Się-Nawet-Psy, przegrał. Rozdzierający płacz dziecka - to pierwsze wrażenie. Później dochodzi działanie umysłu, który uświadamia nam, że jest 1.30 w nocy i raczej żadne dziecko pod balkonem nie płacze. To Bazyl.

Toczył dziś pojedynek o dominację. I najprawdopodobniej przegrał. Widziałem, jak śmigała za nim biała rakieta. Potężny kocur, tak biały, że chyba musiał się komuś na chwilę wyrwać z fotela, żeby tu przyjść i gryźć nam Bazyla.

Później cisza i nasz kocur chyłkiem opuszczający ulicę z podkulonym ogonem. Za nim powoli, oglądając się odczłapał białas.

I my już wkrótce też stąd odejdziemy. Na Nie-nasze Nowe.




1 komentarz:

renezja pisze...

:((((((((((((((
a ja myślałam ,ze biała śmierć to cukier....widać są też inne jej odmiany.....