26 listopada 2008

Wybór


Kilka dni temu stojąc na przystanku podejmowałem decyzję. Dotyczyła ona tego, czy poczekać 5 minut na autobus, którym podjadę prawie pod dom, czy wsiadać do autobusu przyjeżdżającego wcześniej, ale musiałbym się przesiadać i marnować jeden bilet. Było zimno, więc zdecydowałem się wsiąść do tego, który przyjeżdża wcześniej.

Wsiadłem. Pojechałem. Trzy przystanki dalej wysiadłem, ponieważ autobus zaczął się palić. Spod karoserii wydobywały się kłęby dymu, w związku z czym nie było szans (o dziwo!) na dalszą jazdę.

Na przystanku poczekałem na autobus, którym podjechałem prawie pod dom. Bilet i tak diabli wzięli!

Odnoszę wrażenie, wciąż i wciąż utwierdzając się w tym przekonaniu, że niezależnie od tego czy wierzymy w wolność wyboru czy nie, i tak wszystkim rządzi przypadek. Pewnie nawet mój wybór, w gruncie rzeczy był kolejnym przypadkiem. I tak od przypadku do przypadku zachłystujemy się pozorami wolności.

Czymś przecież cieszyć się trzeba.

5 komentarzy:

Kopacz pisze...

Tak się dzieje, kiedy okłada się stale Determinizm po pysku.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Prawda? Ale trzeba go okładać, żeby się za bardzo nie rozpanoszył.

Bartłomiej Bałaban pisze...

Nauka L + egzamin + zakup samochodu = koniec kukania na przystankach i brak palących się autobusów = uśmiech małżonki ---> bezcenny :)

Tomek "szamanick" Torój pisze...

No, ale brak by mi chyba było tych przygód w autobusach :)

renezja pisze...

Jazda autobusem ma swoje plusy....jeszcze nie wiem jakie , ale jak się dowiem, to nie omieszkam kolegi powiadomić :)))))))
Na razie jeżdżę samochodem ,jak muszę i chodzę pieszo ,jak mi samochód pewien gentelmen zaiwania:))))))