05 listopada 2008

Sterylność antycienia


Dobrze kojarzy mi się żart "syna" Premiera o gabinecie cieniasów. Bardziej nawet niż jego pierwowzór. Bo bez cienia, to jak bez ręki. Pół świata nie do wglądu, zaś drugie pół sterylne (czyt. nienaturalne, nudne, płaskie, bezwymiarowe). Mój cień - nieodłączny przyjaciel, stróż mojej drogi. Cień odkrywa prawdę o świecie, której w pełnym blasku światła nie bylibyśmy w stanie znieść. To, co trzeba chowa za swoimi plecami, by nie raziło. Nie powiem, czasem bywa złośliwy. Szczególnie, gdy w najmniej oczekiwanym momencie wyciąga na światło to, co powinno (?) być zakryte. To, czego byśmy nie chcieli, by widzieli inni; byśmy sami widzieć nie chcieli. Taki jego urok.

Dziś jednak cienia się nie docenia. Świata się nie docienia. Światło jest przecienione - zmieszane, spłaszczone, w blasku własnym oślepia na sensy. Jak kiepski wiersz, dziś często miano dobrej fotografii zyskuje ta, która świeci, błyszczy, topi w sztucznej głębi wymiarów, jakiej ludzki wzrok bez pomocy techniki nie jest w stanie sięgnąć. Cień - zamazanie, ziarno, szorstkość, poruszenia, zamglenia - traci swą rolę. Z okładek pism patrzą na nas twarze bez skazy, bez jednego pieprzyka choćby. No, chyba że to twarz Cindy Crawford. Ciało jak folia, przemawia do masowego podglądacza, który, jak sądzę, nie zadaje sobie pytania czy taka właśnie jest rzeczywistość.

A nie jest taka. Jest gabinetem cieni. Zwierciadeł i cieni. Cieniasów, którzy nie lubią patrzeć sobie w oczy. Bo błędnie sądzą, że zwierciadło jest krzywe...


Koniec Bajki

2 komentarze:

Anastácio Soberbo pisze...

Hello, I like the blog.
It is beautiful.
Sorry not write more, but my English is bad writing.
A hug from Portugal

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Thanks a lot!
It's a pleasure to read that! :)
Greetings

Até logo! ;)