03 października 2008

W drodze do miasta Łódź, cz. 2


Mostostal
Dacia
Radio Maryja
Renowacja kożuchów
Farby dla każdego


Fakt, miałem pomalować klatkę schodową...

Wyprzedaż -50%. Tego napisu chyba do końca nie rozgryzłem.

Głos z głębi autobusu: "... ale jeśli mówił to obiektywnie, to ok, a jeśli upierał się przy kwestii, która jest nieprawdziwa..."

Głos z boku: "Patrz jak się Kręglicka świetnie trzyma."
Gdzie?

*
Grób przy drodze. Niewielki. Może dziecko. Ciekawe czy takie miałoby ostatnie życzenie - być pochowanym przy drodze pełnej samochodów, które prawdopodobnie były przyczyną jego nie-bycia Dziwny obyczaj. Choć, tak na zdrowy rozsądek, pewnie jest pusty. Symboliczny.

Przyjmuję jeszcze lżejszą wersję, opartą na rzucającym się w oczy szyldzie wytwórni nagrobków znajdującej się kilkaset metrów dalej. To coś przy drodze zapewne jest reklamą w bardzo kiepskim guście. Choć nie było tam nagrobka tylko mogiła usypana z ziemi i płotek z krzyżem.

*
Wytrysk! W zamierzeniu właścicieli hurtowni ogrodniczej, to chyba miała być fontanna. Wyszło, jak wyszło (albo raczej: jak wytrysnęło).

*
Ktoś zostawił na chodniku kołowrotek z nicią kabla wpuszczoną do kanału. Podejrzewam, że pod spodem jakaś mityczna Babcia dzierga na drutach szalik. Puławy to naprawdę dziwne miasto. I jeszcze ten dinozaur pod hurtownią wędlin. Chyba nie będę się tam zaopatrywał...

*
Refleksja: odnoszę wrażenie, że niektórym ludziom komórka niezbędna jest do życia, inni natomiast zapominają o potrzebie zaczerpnięcia oddechu, przynajmniej raz na jakiś czas (patrz: głos z głębi autobusu). Ciesze się, że ja mam swoją wyłącznie do kontaktowania się od czasu do czasu. I to głównie ze mną niż przeze mnie.

*
W jeździe lądowymi środkami lokomocji najbardziej lubię otwarte przestrzenie, z ewentualnie majaczącymi na horyzoncie wierzchołkami dachów. Z drugiej strony, równie przyjazny jest mi widok lasu po obu stronach drogi, przede wszystkim w dzień słoneczny, kiedy plamy światła przedostającego się pomiędzy liśćmi pędzą przez las i rozlewają się po asfalcie oraz szybie pojazdu wpijając się w oczy i w umysł. Chłonę je z całą mocą!

*
Chyba nie byłbym dobrym kierowcą. Zbyt mocno lubię się zagapiać...

*
Knajpa Baba Jaga. Czy ktoś się domyśla czym oni mogą tam karmić?! Za moich dziecięcych lat chatę Baby Jagi omijało się szerokim kręgiem. Jednak wszystko płynie, jak powiedział Heraklit. Może dziś potrawka Jaś w marchewce, Marchewka w Jasiu czy Jaś w Małgosi, to zwyczajna rzecz...

*
Skup palet. Wszystko jasne, w końcu każdy z nas kiedyś pogrywał w ping-ponga...
Stryjeks, Peweks (!). Ciekawe skąd u Radomiaków takie zamiłowanie do eks...?

*
Zasnąłem. We śnie widziałem świętych z dowodami osobistymi stojących w kolejce.

2 komentarze:

Kopacz pisze...

Bardzo podoba mi się sposób w jaki uchwyciłeś motyw swojej podróży. No i ta Baba-Jaga.

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Niesamowite jest to, że w podróży zawsze przychodzi tyle myśli i spostrzeżeń, które po podróży gdzieś przepadają.

Dzięki!