13 października 2008

Młokos





Skosiłem go wiosną na wierzbie. Przyczaił się tak, że przez jakiś czas wpatrywałem się w drzewo przeczuwając, że coś jest nie tak. Gdyby ktoś mnie wtedy widział, to pewnie zobaczyłby nawiedzonego i przećpanego proroka, który wypatruje w korze rysów twarzy Mesjasza lub przynajmniej Świętej Panienki.

Niestety, kos mnie ujrzał w takim stanie, a w końcu i ja go dostrzegłem. Zrobiłem zdjęcie na czuja, żeby nie stracić motywu. Przez chwilę jeszcze łudził się, że go nie widzę, po czym odleciał na skos, na drugą stronę stawu.

Brak komentarzy: