Finał konkursu
Tak się w życiu dziwnie układa, że czekamy na coś, wypatrujemy, a kiedy nadchodzi - nie zauważamy. Pół biedy, gdy sobie tego nie uświadomimy...
Właśnie odczytałem maile na koncie Wirtualnej Polski. Okazało się, że w sierpniu pisali do mnie z Gazety Wyborczej w sprawie publikacji mojego konkursowego zdjęcia.

Myślę, że nie mogło być inaczej. Kiedy sobie uświadomiłem w trakcie konkursu, że przysłano ponad 100 000 zdjęć, z czego moich było chyba 9, może 12, poczułem bezsens całego przedsięwzięcia. Powiedziałem do siebie: zasady są beznadziejne, w takiej ilości łatwo o przegapienie naprawdę genialnego ujęcia, więcej nie wysyłam. No i nie wysłałem.
Tymczasem, otrzymałem maila z prośbą o zgodę na publikację. Gdybym tylko pamiętał, że podawałem adres, który traktuję jako rezerwowy - przychodzą mi tam jakieś subskrypcje itp.
Daje do myślenia, prawda?
No cóż, mam nauczkę: jeśli decyduje się na udział w konkursie, nie mogę spychać tego faktu na margines, na adres rezerwowy...
Komentarze