09 maja 2008

Wojna o Pokój


Walczymy całe życie. Od maleńkości do samego końca. Nie jesteśmy tu żadnym wyjątkiem. Cały świat walczy - rośliny, zwierzęta. Od narodzin aż do śmierci.

Większość zabaw z dzieciństwa, które dobrze pamiętam opiera się na walce (mniej lub bardziej udawanej). Pytanie nie dotyczy tego czy walka (wojna) jest dobra, lecz po której stronie stajemy. Jak dziś pamiętam moment oświecenia, który nastąpił w trakcie zabawy jaką sobie z Pawłem urządzaliśmy w kuchni i przedpokoju. Pod oknem w kuchni Paweł ustawił swoją armię plastikowych żołnierzyków, a ja w przedpokoju swoją. Do tego momentu stoczyliśmy niezliczoną liczbę wojen i bitew, jednak ta miała znaczenie szczególne...

Moim bohaterem był John Wayne. Pamiętam jak siadywaliśmy z rodziną i oglądaliśmy westerny z jego udziałem. Z wielkim namaszczeniem nosiłem koszulkę z wizerunkiem bohatera Dzikiego Zachodu. A koszulka była "autentyczna", tzn. przysłana przez wujka Johna z USA. Nosiłem ją z dumą i każdemu prezentowałem dumnie wypinając tors (no, powiedzmy tors...). Jego spokój, siła, pewność i bezkompromisowość w rozprawianiu się z różnej maści bandytami i Czerwonoskórymi robiła na mnie olbrzymie wrażenie...

To była pierwsza walka, w trakcie której miałem wątpliwości czy chcę grać i wygrywać kowbojami. Wątpliwości zasiał we mnie Paweł, który wbrew temu co widzieliśmy na ekranie, utrzymywał, że to nie do końca tak z tymi waynami i czerwonymi. Sięgnąłem więc po pierwszą, drugą, dziesiątą książkę i nagle okazało się, że jakoś w mojej armii zaczęła rosnąć liczba Indian, którzy znajdowali swe miejsce pomiędzy huzarami, żołnierzami i kowbojami (tymi oczywiście, którzy zrozumieli, że Indianom trzeba pomagać a nie niszczyć ich).

Walczymy całe życie. Wojna towarzyszy nam nieustannie na każdym kroku. Ważne jest to, by znając prawdę wybrać tę właściwą stronę i umieć przyznać się do pomyłek. A to jest chyba najbardziej dramatyczny bój, który toczymy dzień w dzień. Z kim...?

Ołówek w pogotowiu: Cel! Paaal!

Brak komentarzy: