12 kwietnia 2008

Zakątek Bażanta

Wracając dziś z pracy usłyszałem bażanta. W sumie nic w tym dziwnego. Wszędzie można go usłyszeć, a zwłaszcza na obrzeżach miasta. Jednak tym razem było inaczej. Jego głos sprawił, że momentalnie w mojej głowie pojawił się obrazek.

Idę z kolegami przez Podzamcze. Jak zwykle, gdy chcieliśmy poczuć dreszczyk emocji i zaznać przygody wleźliśmy w krzaki, które tam wtedy rosły. To był duży obszar nieużytków i mokradeł, w których łapaliśmy do plastykowych butelek zaczepionych na patykach traszki. Tam zaliczyłem cegłę. W zasadzie to cegłą... Mniejsza z tym, ważne jest, że tym razem postanowiliśmy buszować w chaszczach. Podążaliśmy śladami naszych indiańskich bohaterów oraz poszukiwaczy przygód.

Wtedy właśnie odnaleźliśmy Zakątek Bażanta. W momencie, gdy stwierdziliśmy, że musimy mieć jakąś kryjówkę usłyszeliśmy, a w chwilę później zobaczyliśmy bażanta. To było jak objawienie - TO MIEJSCE samo nas znalazło. Tajemnicze, nikomu poza nami nieznane.

Nie pamiętam, czy kiedykolwiek później jeszcze tam trafiliśmy.

Brak komentarzy: