13 grudnia 2007

Małe dzieci to nie ludzie!


    Małe dzieci dopiero uczą się być ludźmi. Ale, by się tego nauczyć muszą najpierw pozbyć się swojego zwierzęcego lub praludzkiego, jak kto woli, dziedzictwa. Zanim posiądą zdolność bezwarunkowego i totalnego zanurzenia się w kulturze, są w większym stopniu niż człowiek dorosły (zazwyczaj) częścią natury. Działają instynktownie, nie analizują, nie dedukują, nie postrzegają rzeczywistości, czy raczej wyobrażenia o niej, przez pośrednictwo symboli.
    Z wiekiem umiera ów instynkt, nikną umiejętności dostrzegania pewnych zjawisk i rzeczy (chwytania w lot). W pewnym momencie w sferze pierwotnej stajemy się inwalidami. To nasza ucieczka od natury. Rolę natury przejmuje tu kultura - nasza macocha. To ona chroni nas przed Zewnętrzem.
    Rodzi się to co wewnętrzne - refleksja. A refleksja każe nam myśleć, że jesteśmy częścią natury. Jednak myślimy o tym jako istoty, które do natury nie mają powrotu, bo wiązałby się on z odrzuceniem kultury. O ile można taką rzecz sobie wyobrazić, to już na pewno nie można sobie wyobrazić odzyskania naszej pierwotnej kondycji. Nasza biologiczna matka, Natura, już tylko nas gości.

    A dzieci mają coś jeszcze... Nieskrępowaną wyobraźnię. Bo umysł nie jest jeszcze w okowach. Jest jeszcze wtedy pierwotnie nieposkromiony, eksplodujący!

2 komentarze:

Kopacz pisze...

Nietzsche zapewne zaciekle by polemizował z tobą na temat tego problemu. W końcu dziecko wedle jego teorii to najlepszy materiał na "nadczłowieka".

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Moją niewątpliwą (przynajmniej z mojego punktu widzenia) przewagą jest fakt, że Nietzsche nie żyje... I nie będzie już dzieckiem. Ja jeszcze mam szansę.