10 października 2007

II. Drogi

Dziś rano przez okno, dziwna rzecz, ujrzałem na horyzoncie wiejską drogę! Poczułem ten klimat - drogi na Wrzosy, drogi na Stawy Stare bądź Nowe. Drogi widok na Topolice, to tam gdzie obserwowałem walkę jastrzębia z pustułką. Przy wiejskiej drodze rów ze strumykiem i jeżynami na brzegach. Kępka brzóz na piachu, wieczorne ognisko i ziemniaki w popiele. Jest w tym wspomnieniu jakaś siła.


Dziś z drogi na Wrzosy pozostało tylko to wspomnienie. To znaczy, droga istnieje nadal, ale jej okolice – szkoda mówić. Ludzie na wsi nie myślą ekologicznie, praktycznie (!), perspektywistycznie, estetycznie, a już z pewnością nie magicznie! I Wrzosy nie te same. Takie trochę zbyt uporządkowane, zbyt skrojone w równe kawałki. Tylko okoliczny las, wydaje mi się, przybrał na sile na tyle, by zdołał przesłonić to, czego widok ani jemu ani mnie nie jest na rękę.


No i droga przez wioskę. Moja? Ziemia, piach, doły, Morza i Rzeki Deszczowe, kanały wyryte według spontanicznych planów patykiem. Koła wozu, kopyta konia, kurz i lipa z korzennym siedziskiem. Przydrożne sady zdziczałe i zdziwaczałe – widział kto takie małe gruszki (?!), oraz zadbane - uważajcie, gdy wystawicie głowę zza pustaków ustawionych w sadzie! Czasem jabłko wpada w usta nieproszone…


Nie moja? Doły wyrównane gruzem, żwir, asfalt, ciągnik (konie mechaniczne zamiast Gniadego, Kasztanki, Kasztana), samochód (a jednak z-kimś-w-środku-chód). Pies anonimowy, żaden Kajtek Gdzie-Twoje-Ucho?!, Aza Fajny-Szczeniak-Groźna-Matko!, Nero Co-Ty-Tu Robisz?!, Miki Mały-Bęben-w-Dole-za-Stodołą, Reks Skacz-na-Klatę!, Amor Dzięki-za-Zająca!, Reks Nie-Rusz-Gołębia!, Kundelek Wiele-Wsi-Przebiegł! (miał imię, przypomnę sobie).


Tak. Dziś to już nie to samo, ani nie to inne. Dziś wcale nie ma tego.


Brak komentarzy: