01 sierpnia 2007

Nicoś

Ostatnio zastanawiałem się czy można stwierdzić nieistnienie czegoś? Czy coś może nie istnieć?
Wydaje mi się, że coś musi istnieć przez samo to, iż jest coś.

Jest też nic. Ponieważ nic istnieje tak jak coś. Nieokreślone, nie będące poza niczym, nic istnieje. Przez sam fakt stwierdzenia "nic" uznajemy, że "nic" jest.

Mówiąc: "nic nie ma" nie mówimy przecież: "nic nie istnieje"! Mówimy przez to jedynie: "nic nie posiada". Posiadanie nie jest własnością "niczego". Jak sądzę, posiadanie nie jest również własnością czegoś. Posiadanie jest akcydentalne. Nieistotne, ponieważ nie należy do istoty "czegoś" bądź "niczego". Posiadać można, ale nie trzeba.

Trzeba żyć, a żyć to być. Bycie jest istotne. Życie/bycie nie jest posiadaniem życia. Ani nie posiadaniem śmierci. Życie jest po prostu życiem. Zaś śmierć jest nie-życiem.

Śmierć nie jest jednak brakiem życia. Brak życia oznaczałby, iż śmierci własnością jest życie, którego śmierci jest brak (?!). Życie jest tylko własnością życia. Śmierć jest własnością śmierci.

Jedynie w szerszym kontekście natury (metakontekście) życie i śmierć, to swoje wzajemne koniecznie własności (metażycie, metaśmierć).

I do tego może kiedyś powrócę. No chyba, że się nawrócę i myśleć zacznę poważnie (odważnie)...


Brak komentarzy: