14 lipca 2007

Teraz...

Ostatnio czytałem ciekawy artykuł na temat języka. Dotyczył m. in. problemu postrzegania świata przez ludzi mówiących różnymi językami. Czy moje postrzeganie świata jest takie samo, jak np. ludzi anglojęzycznych? No właśnie… Wszystko wskazuje na to, że nie jest. Różnice w strukturze języka powodują, że zupełnie inaczej określamy świat w którym żyjemy i nas w tym świecie. Przykładem (z artykułu) niech będzie język starohebrajski, który charakteryzuje się m. in. tym, że nie występuje w nim czas przeszły ani przyszły. Jest tylko TERAZ. Mit. Wiecznie aktualizujący się w rytuale świat (a może na odwrót? Czy w innych językach jest to istotne?). Początek ustanowił demiurg, stwórca bądź jakaś inna siła kosmiczna, a teraz, dzięki rytuałom, mit ciągle jest aktualny. A rytuałem może być wszystko – od porannego mycia zębów, po różnego rodzaju ceremonie, przez samą swą naturę związane z sacrum.

A zatem i stworzenie i życie jest TERAZ. Wieczne BYCIE. Czemu nie "trwanie" czy "dzianie się"? Te terminy zakładają istnienie jakiegoś przedziału czasowego, a TERAZ wyklucza przedział, bo jak podzielić TERAZ?

Wyobrażasz to sobie, drogi czytaczu?! Jedno wielkie TERAZ?! Nic straconego, za niczym nie trzeba gonić! Czas nas nie ściga. Czy to nie wspaniała perspektywa? Nasz czas (cywilizacji zachodniej) jest nie do pojęcia dla ludzi spoza jej granic. Oni dla nas, dla naszego świata, żyją poza czasem. A my? Żyjemy przed czy po czasie?

Moja odpowiedź? ŻYJĘ TERAZ! I kropka, o! .
Ale, ale… Spróbuj, na jeden dzień, wyrzucić z języka BYŁO i BĘDZIE.

I jak?

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

wlasnie mam okazje mieszkac z ludzmi ktorzy posluguja sie bardzo roznymi jezykami - francuskim, wloskim, angielskim, hiszpanskim, niemieckim, portugalskim,wegierskim i... hebrajskim. Pozwole sobie zapodac dwa slowka w jezyku hebrajskim latwe do szybkiego opanowania: sznycel (po polsku sznycel) oraz balagan (po polsku balagan). Niezle co?:)

Tomek "szamanick" Torój pisze...

Niezle! Piotrze, gdyby tak sie przyjrzeć dokładnie, to podejrzewam, że języka polskiego w polskim języku byłoby nie więcej niż może 40% (nie wiem skąd mi akurat ta 40 wpadła do głowy, ale niech będzie). Reszta to składanka. Gdyby chcieć prawdziwie po polsku powiedzieć "rurka z kremem" ("rurka" z niemieckiego; "krem" z francuskiego), to trzeba by powiedzieć "cewa z mazią". Ten przykład znam od p. dr Borowskiego. Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

moja koleżanka uczyła się hebrajskiego i opowiadała mi kiedyś o tym braku czasów przeszłego i przyszłego. Szczerze - nie potrafię tego pojąć. Bo czy to znaczy, że nie istotne jest to, co było i to, co będzie? Opowieści tylko z TERAZ?

Chociaż, jakby się zastanowić, to i w języku polskim możemy do określenia przeszłości użyć czasu teraźniejszego. Np. opowiadając komuś: "Słuchaj, i jestem w tym kinie, podchodzi do mnie koleś i mówi:...blablabla". Ale jakoś tak... bałabym chaosu, gdyby porzucić to, co ZA i to, co PRZED.