26 marca 2011

Rentgen



To taki niewinny żarcik. Nie mogłem się oprzeć. Naprawdę podziwiam tych młodych ludzi, którzy potrafią o swoich gadach gadać godzinami. W pewnym sensie to zdjęcie oddaje rzeczywistość - ci ludzie noszą owe stworzenia, przed którymi większość z nas chowa się w najdalsze zakamarki bezpiecznego fotela, w sercach.

03 marca 2011

Parawan

Zastanawiam się, jak to jest, czy faktycznie, tak jak pisała Susan Sontag, fotograf ukryty za parawanem swojego aparatu, znajduje się w pewnym sensie w innym, neutralnym świecie? Świecie, który nie angażuje i nie wymaga zaangażowania, lecz wymaga tylko, by nacisnąć spust (!) w decydującym momencie (Barthes). Tego samego wymaga się od żołnierza, czyż nie? Na wojnie owszem, lecz fotografowie "walczą" również na innych frontach - slumsy, głód, klęski żywiołowe. Parawan chwieje się czasem i fotograf widzi przez moment, że nie jest w innym świecie i nie obowiązują go inne reguły. Ginie, jak Capa lub tak, jak Carter, który być może w snach rozpoznał w sobie jednego z sępów obskakujących zagłodzone dziecko.

Od lat przeglądam zwycięskie prace World Press Photo i co roku zastanawiam się nad tym, na ile fotograf może lub nie może sobie pozwolić? Nie tylko obiektywnie, ale też wewnętrznie, w granicach swojego umysłu. Gdzie leży granica, poza którą żaden parawan skutecznie nie przesłoni faktu, że wszyscy uczestniczymy w tym samym.

01 marca 2011

Koniec Trójcy

Na skrzyżowaniu w centrum miasta
błękitnym Cadillackiem rozbił się Jezus. 
Reanimacja nie pomogła -
krew sączyła się ze wszystkich ran,
szczególnie mocno krwawił przebity ostrym przedmiotem bok

W tym samym czasie, mniej więcej,
obok starego Jahwe wędrującego Wzgórzami Golan,
spadł przypadkowy granat.
Jahwe westchnął pod nosem:
“Mój Boże, ale mam szczęście”
Granat wybuchł, a Jahwe pluł sobie w brodę,
że wezwał się nadaremno.

Mniej więcej wtedy właśnie,
na targu w Kabulu pojawił się Allah,
zbyt grubo ubrany, jak na panujące tam warunki.
Wszedł pomiędzy ludzi nie budząc podejrzeń 
- chyba ze względu na niski wzrost nikt go nie zauważył. 
Rozejrzał się i krzyknął: “Jestem wielki!”, 
po czym nacisnął zapalnik, karząc w to uwierzyć setce ludzi

Na mrocznym strychu opuszczonego domu,
z którego złomiarze skradli właśnie ostatnią rynnę,
niedouczony satanista pali kota.