28 lipca 2010
26 lipca 2010
24 lipca 2010
Powrót
Wróciłem z mórz, wróciłem z gór.
Nie wróciłem do siebie.
Jak zawsze.
Nigdy nie trafiam do drzwi, choćbym wyjeżdżając zostawił je otwarte na oścież. Niby te same okna, ale już skażone Innym. Niby jet ciągłość czasowa - mogę z dokładnością do minuty zrekonstruować czas wyjazdu stąd tam, i przyjazdu stamtąd tu, a jednak czuję, że czasem coś tracę; czasem coś zyskuję. I jedno, i drugie trudne do zdefiniowania.
W dniu wyjazdu stąd i stamtąd czułem się tak, jakbym przebywał na granicy światów i jednocześnie był poza nimi. Daleko. Czuję dystans do miejsca i ludzi, nie wchodzę w rozmowy (na ogół), lub ślizgam się po nich z uczuciem dziwnej pustki. Walczę z tym, rozmawiam i zaczynam czuć, by po chwili, czasem po kilku minutach, znów być nieobecnym.
Dziwne uczucie nieobecności towarzyszy mi w różnych sytuacjach od zawsze. To nawet zabawne. Idziesz obok kogoś, a czujesz jakbyś unosił się nad własną głową. Rozmowy którą prowadzisz słuchasz z zewnątrz. Jednocześnie widzisz przed sobą drogę, którą zmierzasz i siebie - tak jakbyś miał drugą głowę, która przechyliła się nieco w bok, by mieć lepszy widok ciebie. Zabawne uczucie.
Powrotów nigdy nie lubiłem, ale nie lubiłem też samego momentu wyjazdu. Dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach zaczynam czuć Drogę i ekscytację, jaką sprowadza na mnie podróż. Z powrotami jest już gorzej, ponieważ potrzebuję kilku, czasem kilkunastu dni na zasymilowanie się ze starym-nowym miejscem.
Zawsze pozostaje poczucie utraty Czegoś.
Dlatego wciąż lubię opuszczać Tu.
Lubię zdążać Tam.
Lubię być-nie-być
Nie wróciłem do siebie.
Jak zawsze.
Nigdy nie trafiam do drzwi, choćbym wyjeżdżając zostawił je otwarte na oścież. Niby te same okna, ale już skażone Innym. Niby jet ciągłość czasowa - mogę z dokładnością do minuty zrekonstruować czas wyjazdu stąd tam, i przyjazdu stamtąd tu, a jednak czuję, że czasem coś tracę; czasem coś zyskuję. I jedno, i drugie trudne do zdefiniowania.
W dniu wyjazdu stąd i stamtąd czułem się tak, jakbym przebywał na granicy światów i jednocześnie był poza nimi. Daleko. Czuję dystans do miejsca i ludzi, nie wchodzę w rozmowy (na ogół), lub ślizgam się po nich z uczuciem dziwnej pustki. Walczę z tym, rozmawiam i zaczynam czuć, by po chwili, czasem po kilku minutach, znów być nieobecnym.
Dziwne uczucie nieobecności towarzyszy mi w różnych sytuacjach od zawsze. To nawet zabawne. Idziesz obok kogoś, a czujesz jakbyś unosił się nad własną głową. Rozmowy którą prowadzisz słuchasz z zewnątrz. Jednocześnie widzisz przed sobą drogę, którą zmierzasz i siebie - tak jakbyś miał drugą głowę, która przechyliła się nieco w bok, by mieć lepszy widok ciebie. Zabawne uczucie.
Powrotów nigdy nie lubiłem, ale nie lubiłem też samego momentu wyjazdu. Dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach zaczynam czuć Drogę i ekscytację, jaką sprowadza na mnie podróż. Z powrotami jest już gorzej, ponieważ potrzebuję kilku, czasem kilkunastu dni na zasymilowanie się ze starym-nowym miejscem.
Zawsze pozostaje poczucie utraty Czegoś.
Dlatego wciąż lubię opuszczać Tu.
Lubię zdążać Tam.
Lubię być-nie-być
09 lipca 2010
Jestem na wakacjach
Trochę bez odpoczynku, choć za mną weekend w Biesach, a przede mną tydzień nad morzem. Dużo się dzieje, nie ma kiedy pisać, fotografować. Muszę przysiąść nad zeszytem i spisać na co w ogóle mam czas. Może wtedy uda się poskładać sekundę do sekundy i w magiczny sposób piasek powróci do worka Grzesia. Na razie pakowańsko.
Letnie - bynajmniej, nie o temperaturę uczuć tu chodzi! - pozdrowienia. I do zobaczyska!
Ślę ja - Imć jamć Szamanick
Letnie - bynajmniej, nie o temperaturę uczuć tu chodzi! - pozdrowienia. I do zobaczyska!
Ślę ja - Imć jamć Szamanick
Szeroki Wierch
Subskrybuj:
Posty (Atom)